To nie jest czas na zmiany w podatkach

- To nie jest dobry czas na zmiany - mówił Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej

Publikacja: 17.06.2009 03:31

Andrzej Arendarski był posłem na Sejm X i I kadencji. Od końca lat 80. ubiegłego wieku działa w inst

Andrzej Arendarski był posłem na Sejm X i I kadencji. Od końca lat 80. ubiegłego wieku działa w instytucjach gospodarczych, w latach 1990–1992 był prezesem Krajowej Izby Gospodarczej. W lipcu 1992 został powołany na stanowisko ministra współpracy gospodarczej z zagranicą w rządzie Hanny Suchockiej. Od października 1993 r. kieruje Krajową Izbą Gospodarczą. –el

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

[b]Rz: Rząd nie wyklucza zmian podatkowych z uwagi na braki w budżecie. Jakie zmiany przedsiębiorcy byliby w stanie zaakceptować?[/b]

[b]Andrzej Arendarski:[/b] To nie jest dobry czas na zmiany. Podnoszenie teraz podatków w celu łatania dziury budżetowej może się obrócić przeciwko gospodarce, a tym samym przeciwko społeczeństwu i oczywiście przeciwko rządowi. Zwiększenie podatków, a w szczególności zwiększenie VAT, przełożyłoby się zapewne na zmniejszenie obrotów i – w konsekwencji – zmniejszenie wpływów do kasy państwa. Poza tym trudno oczekiwać, że podatnicy przyjęliby taki ruch ze zrozumieniem. Nie ruszałbym teraz podatków, zaczekałbym na powrót koniunktury i wtedy przygotował reformę podatkową, która zmniejszałaby obciążenie podatników, które jest zdecydowanie za duże. Jednak takiej reformie towarzyszyć musi równoległa reforma budżetu, co w przypadku Polski jest niezwykle trudne, jako że znaczącą jego część stanowią tzw. wydatki sztywne, zagwarantowane ustawowo.

[b]Jakie obciążenia są najbardziej dotkliwe, które podatki powinny w pierwszej kolejności zostać zmienione? [/b]

Jestem zwolennikiem podatku liniowego w odniesieniu do dochodów dla osób fizycznych. Stawka podatku liniowego jest rzeczą do dyskusji. Można by też spróbować obniżyć o kilka punktów procentowych podatek dochodowy dla firm. To nie jest najważniejszy podatek dla budżetu, nie stanowi poważnego zastrzyku finansowego, jego zaś obniżenie pozostawiłoby więcej pieniędzy przedsiębiorstwom na rozwój i zmniejszałoby rozmiary szarej strefy. Z tego powodu warto byłoby rozważyć takie posunięcie. Poza tym gdybyśmy rzeczywiście byli pewni, że budżet jest w stanie udźwignąć taką zmianę, zmniejszyłbym stawkę VAT.

[wyimek]Musimy aktywnie dążyć do spełnienia wszystkich kryteriów z Maastricht. Przedsiębiorcy są niemal jednomyślni, że euro przyniesie więcej korzyści niż strat[/wyimek]

[b]Do jakiego poziomu?[/b]

Trudno powiedzieć. Trzeba wykonać analizy i projekcje, a takie wyliczenia może przeprowadzić wyłącznie Ministerstwo Finansów. Moim zdaniem na początek można by obniżyć VAT o 1 – 2 punkty procentowe i zobaczyć, co się stanie. Myślę, że ożywienie gospodarcze, wyższe obroty, które dzięki temu otrzymalibyśmy, zrekompensowałoby możliwą utratę części wpływów. Takie zmiany przeprowadziły u siebie już inne kraje, ale nie w tak trudnych warunkach kryzysowych, z jakimi mamy do czynienia w tej chwili. Byłbym więc ostrożny i poczekał na stabilizację gospodarki. Kluczowa jest bowiem kwestia bezpieczeństwa finansów publicznych, a trudno założyć, że w obecnych czasach obniżenie podatków pośrednich byłoby impulsem, który skutkowałby zwiększeniem wpływów.

[b]Ekonomiści twierdzą, że nie unikniemy przynajmniej podniesienia akcyzy, bo w ten sposób rząd najszybciej podreperuje dziurawy budżet. Co pan o tym sądzi?[/b]

Podnoszenie podatków uważam za działanie szkodzące gospodarce. Z drugiej strony społeczeństwo, przedsiębiorcy łatwiej przełkną podniesienie akcyzy niż podatków pośrednich czy podatku dochodowego. Ale podnoszenie akcyzy na wyroby tytoniowe i alkohol powoduje wzrost szarej strefy i spadek dochodów. Jest to więc broń obosieczna.

[b]Pojawiają się też głosy, aby podnieść PIT dla najbogatszych.[/b]

Będzie to zabieg czysto propagandowy, a zysk dla budżetu będzie żaden. Byłby to wyłącznie pusty gest służący pokazaniu, że to bogatsi muszą więcej zapłacić za skutki kryzysu w imię tzw. sprawiedliwości społecznej. Byłoby to złe posunięcie, nic niedające w sensie ekonomicznym, za to schlebiające populistycznym żądaniom. A tych podatników stać na to, aby przenieść się podatkowo do innych krajów, nawet UE, o niższych podatkach, a więc znowu wpływy mogłyby być mniejsze niż obecnie.

[b]A podwyższenie składek na ZUS, bo i to jest w antykryzysowym scenariuszu? [/b]

To też będzie zły sygnał, tym bardziej że mówi się o podniesieniu składki wyłącznie dla pracodawców. Dlaczego pracodawcy mają być gorzej traktowani niż pracobiorcy? Opodatkowanie pracy w Polsce wymaga rewolucyjnych zmian. Jeśli reforma nie sięgnie podstaw, to samo manipulowanie przy stawkach nic nie da, i tak zawsze będzie tych pieniędzy brakowało, a szara strefa będzie kwitła.

[b]Jakich zmian oczekują w tej chwili przedsiębiorcy, aby łatwiej im było przejść przez kryzys?[/b]

Uważamy, że konieczna jest szybsza realizacja tzw. pakietu Szejnfelda, czyli wszystkiego, co odbiurokratyzuje gospodarkę, uprości procedury, zmniejszy ilość sprawozdawczości, kontroli, uznaniowości. Chcielibyśmy, aby wreszcie rozpoczęto reformę sądownictwa, bo to jest bodaj największa bariera gospodarcza, na co wskazują zgodnie opinie zarówno polskich przedsiębiorców, jak i zagranicznych inwestorów. Zmiany wymaga też kodeks pracy – potrzebna jest jego liberalizacja, aby nie był tak sztywny, nie pętał pracodawcy i pozwalał na elastyczne regulowanie zatrudnienia i czasu pracy. To pozwoliłoby zmniejszać bezrobocie. Przegapiliśmy lata dobrej koniunktury, ale teraz – głównie za sprawą kryzysu – coś się ruszyło i choćby pakt antykryzysowy daje nadzieję na wprowadzenie niezbędnych zmian. Towarzyszy temu większe przyzwolenie społeczne, którego do tej pory nie było.

[b]Czy powinny być podjęte jakieś szczególne działania antykryzysowe?[/b]

Przede wszystkim trzeba przyspieszać uruchamianie środków z funduszy strukturalnych, gdyż tutaj występują duże opóźnienia. Gdyby rząd uruchomił niedrogie efektywne linie poręczeniowe kredytów dla małych firm, byłoby to bardzo pomocne w przebrnięciu przez kryzys dla tych najsłabszych. Z reguły niestety koszt poręczeń kalkulowany jest na zasadach komercyjnych, co skutkuje dość wysokimi marżami. Co z tego więc, że pakiet istnieje, jeśli mało kogo stać na wzięcie kredytu, który on oferuje. Poza tym przydałby się system ubezpieczania kredytów dla małych i średnich firm oraz eksporterów, tańszy niż ten, który teraz mamy. Zdarza się, że małym firmom z błahych przyczyn wypowiada się finansowanie, co prowadzi do dużych kłopotów, a czasem wręcz bankructwa. A przecież wiele z nich świetnie dałoby sobie radę, gdyby je wesprzeć w krytycznych momentach. Poza tym konieczne jest usprawnienie mechanizmu przygotowywania inwestycji infrastrukturalnych, zwłaszcza pod względem prawnym. No i na koniec – kwestie dostępu do środków unijnych. Tu też jest wiele do zrobienia, aby dostęp firm nie napotykał na różnego rodzaju bariery, a przeciwnie – był prosty i wyznaczony przez zrozumiałe kryteria.

[b]Czy w przezwyciężeniu kryzysu pomogłoby zdecydowane dążenie rządu do przyjęcia euro?[/b]

Oczywiście. Musimy aktywnie dążyć do spełnienia kryteriów z Maastricht. Będziemy mieli zapewne wyższy deficyt, niż zezwala KE, ale to może się zmienić za dwa, trzy lata, trzeba więc się starać, aby inne kryteria były spełnione, szczególnie działać na rzecz stabilizacji kursu waluty. W momencie dogodnym dla naszej gospodarki, przy spełnieniu wymogów unijnych, będziemy mogli bez przeszkód wejść do systemu ERM2. Przedsiębiorcy są niemal jednomyślni, że unijna waluta przyniesie nam więcej korzyści niż strat. Oczywiście przy odpowiedniej wysokości kursu referencyjnego, co będzie miało kluczowe znaczenie dla przyszłego rozwoju naszej gospodarki.

[b]Rz: Rząd nie wyklucza zmian podatkowych z uwagi na braki w budżecie. Jakie zmiany przedsiębiorcy byliby w stanie zaakceptować?[/b]

[b]Andrzej Arendarski:[/b] To nie jest dobry czas na zmiany. Podnoszenie teraz podatków w celu łatania dziury budżetowej może się obrócić przeciwko gospodarce, a tym samym przeciwko społeczeństwu i oczywiście przeciwko rządowi. Zwiększenie podatków, a w szczególności zwiększenie VAT, przełożyłoby się zapewne na zmniejszenie obrotów i – w konsekwencji – zmniejszenie wpływów do kasy państwa. Poza tym trudno oczekiwać, że podatnicy przyjęliby taki ruch ze zrozumieniem. Nie ruszałbym teraz podatków, zaczekałbym na powrót koniunktury i wtedy przygotował reformę podatkową, która zmniejszałaby obciążenie podatników, które jest zdecydowanie za duże. Jednak takiej reformie towarzyszyć musi równoległa reforma budżetu, co w przypadku Polski jest niezwykle trudne, jako że znaczącą jego część stanowią tzw. wydatki sztywne, zagwarantowane ustawowo.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację