[b][link=http://blog.rp.pl/salik/2010/01/02/polskie-drogi-%E2%80%93-wreszcie-przelom/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Nie ma znaczenia, że polska gospodarka rośnie najszybciej w Europie, nie ma też i to, że dane nie wskazują na gospodarczą zapaść. W tym oceanie beznadziei, którą często sami sobie fundujemy, z odsieczą może przyjść rzeczywistość – choćby ta drogowa. W tym roku rozpocznie się budowa 924 kilometrów dróg ekspresowych i autostrad. Ruszą też przygotowania do budowy kolejnych 500 km.
Jeśli doliczyć do tego stadiony, policzyć dachy nowych domów oddanych w ostatnich latach, to okaże się, że nasz kraj nigdy jeszcze nie był tak wielkim placem budowy. Inwestycje pochłoną w sumie setki miliardów złotych, z których znacząca część trafi do tych Polaków, którzy te drogi budowali. Bo nawet jeśli ich wykonawcami są zagraniczne koncerny, to i tak większość dróg powstaje polskimi rękami.
To, czego jesteśmy świadkami, to prawdziwy przełom. W ciągu kilku lat od wejścia do Unii Europejskiej systematycznie, krok po kroku, zamieniamy się w kraj z nowoczesną infrastrukturą. Pewnie, że wiele jest jeszcze do zrobienia. Ale myślę, że ci, którzy dziś jeżdżą obwodnicami Wyszkowa, Garwolina, Trójmiasta, Płońska, Elbląga czy kilkunastu innych miast, w pełni doceniają zmianę pod kołami ich samochodów. Tak samo jak ci, którzy spacerują zrewitalizowanymi rynkami wielu polskich miast i miasteczek.
Większość z tych inwestycji nie byłaby możliwa bez wsparcia Unii Europejskiej. Sam fakt, że są jakieś pieniądze, które można wydać, i wystarczy znaleźć wkład własny, dopingował do szukania środków. Bez tej motywacji wiele dróg by nie powstało.