Określała ona sposób wyliczania rezerw NBP i jego wynik finansowy. Zdaniem zarządu banku centralnego ta decyzja jest niezgodna z prawem, a zysk NBP powinien wynieść nieco ponad 4 mld zł. Większość członków rady powołana głosami koalicji rządowej ocenia, że powinno to być nawet 8 mld zł. Nie chcą oni czekać na opinie w tej sprawie Europejskiego Banku Centralnego. Obserwując spór na linii zarząd NBP kontra większość rady wspieranej przez ministra finansów można odnieść wrażenie, że w imię bieżących potrzeb rząd próbuje pozyskać dodatkowe 4 mld zł do budżetu. Tylko czy aby na pewno rząd musi tą drogą szukać na siłę tych 4 mld zł? I nie chce z tym czekać. Ten pośpiech jest niezrozumiały. Rząd mówi, że budżet ma się dobrze, a z informacji Ministerstwa Finansów widać, że w końcu lutego resort na lokacie trzymał ponad 6 mld zł. Posiadał też waluty warte ponad 27 mld zł. Nie może więc narzekać na brak środków. Dlatego musi martwić spieranie się o 4 mld zł, które tylko psuje reputację polskich instytucji i może uzasadniać zarzuty o naruszanie niezależności banku centralnego. Ten spór pewnie szybko się nie skończy, a w kolejnym jego etapie wystąpią prawnicy. Tymczasem wokół banku centralnego powinno być spokojnie, jego reputacja niepodważalna a polityka monetarna wręcz nudna. Zamiast tego mamy kuriozalny spór, w którym kojarzony z PiS Sławomir Skrzypek w sporze z liberalnym rządem powołuje się na konserwatywną uchwałę z czasów Leszka Balcerowicza. Zresztą ciekawe co powiedziałby on dziś o miliardach z NBP?