Rambo był Polakiem?

Autorski przegląd prasy Nowy John Rambo nazywa się Gary Brooks Faulkner. Ma 50 lat, zwyczajowo się nie goli, a zamiast mścić się na sadystycznych stróżach prawa, chce się zemścić na Osamie Bin Ladenie

Publikacja: 17.06.2010 12:09

Chciał, bo - jak można przeczytać w „Rzeczpospolitej” - został zatrzymany na granicy afgańsko-pakistańskiej z: pistoletem, noktowizorem, metrowym mieczem i oczywiście Biblią.

Kto to nakręci? Ridley Scott, Oliver Stone czy Darren Aronofsky? A może nie warto?

„Gazeta Wyborcza” powraca do pomysłu resortu kultury, który zakłada wpisanie do ustawy obowiązku puszczania przez polskie stacje radiowe określonej liczby polskich utworów. Średnio między 6 a 23 co czwarta minuta z muzyką musi być zaśpiewana po polsku. Powód? Brak promocji polskiej muzyki.

Pomysł dość zaskakujący. I nie uważam tak, bo np. wolę U2 niż Kult, czy idąc w dół Celine Dion niż Ewelinę Flintę (w tych dwóch przypadkach zdecydowanie wybieram U2 i Kult), ale dlatego, że to odgórne regulowanie praw, którymi ma się rządzić czyjś biznes; a niestety (z czego chyba wciąż w Polsce nie wszyscy zdają sobie sprawę) biznes jest po to, by zarabiać. No i jest to kaganiec na zasadę wolności wyboru.

Radio, tak jak i gazeta, ma prawo wybierać, o czym napisze więcej, a o czym mniej, właśnie dlatego, że coś uważa za ciekawsze. Pomysł trochę przypomina PRL. Ale jeśli resort kultury nalega, to ma przecież trzy państwowe stacje radiowe - niech robi tam, co mu się żywnie podoba. A słuchacze wybiorą, co im odpowiada.

Od tego tylko jeden krok, by ustalić, że co czwarty film w każdej stacji telewizyjnej jest produkcji polskiej, a co czwarta wydana książka ma być polskiego autora. Gdyby takie prawo obowiązywało, moglibyśmy nigdy się nie dowiedzieć o Johnie Rambo. Chyba, że byłby Polakiem.

Nie mogę nie wspomnieć o wczorajszym koncercie metalowej czwórki - Metalliki, Anthraxu, Megadeth i Slayera. Nie byłem, nie widziałem, ale choć moje miejsce zamieszkania od lotniska na Bemowie dzieli ok. 5,5 km, to i tak słyszałem. Tyle, że ja przynajmniej lubię "Enter Sandman" czy "One", ale dziesiątki (a może setki tysięcy?) Warszawiaków niekoniecznie.

Chciał, bo - jak można przeczytać w „Rzeczpospolitej” - został zatrzymany na granicy afgańsko-pakistańskiej z: pistoletem, noktowizorem, metrowym mieczem i oczywiście Biblią.

Kto to nakręci? Ridley Scott, Oliver Stone czy Darren Aronofsky? A może nie warto?

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację