Niewątpliwie, aby cała układanka zadziałała, potrzebne są jeszcze inne czynniki, które mogłyby przesunąć gospodarkę światową na terytorium trwałego wzrostu, na poziom np. powyżej 3 proc. rocznie.

Istotne z punktu widzenia lokalnego, ale i globalnego, jest zachowanie się gospodarki niemieckiej. Gospodarka niemiecka przeżywa obecnie swoje wielkie chwile z prognozowanym wzrostem PKB na koniec roku w wysokości 3,5 proc., co oznacza powrót na ścieżkę wzrostu nieodnotowaną od dziesięciu lat.

Oczywiście przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Przede wszystkim jest to proeksportowa struktura gospodarki niemieckiej, czego najlepszym przykładem jest nadwyżka handlowa, która w 2009 roku wyniosła około 135 mld euro i to pomimo tak niepewnych warunków gospodarczych. Innej przyczyny należy doszukiwać się w reformie przeprowadzonej w poprzednim dziesięcioleciu, w wyniku której Niemcy istotnie zwiększyli konkurencyjność swojej gospodarki, poprawiając albo uelastyczniając rynek pracy. Odbyło się to kosztem niższej konsumpcji indywidualnej, czyli zaciśnięcia pasa przez gospodarstwa domowe. W takich warunkach pakiety stymulacyjne wdrażane w ubiegłym roku zadziałały z podwójną siłą, co w efekcie doprowadziło do jeszcze silniejszego wzrostu.

Dlaczego dla ekonomistów są to tak ważkie zagadnienia? Otóż według prognoz konsumpcja indywidualna w Niemczech, po kilku latach stagnacji, obudziła się i będzie rozwijać się w ponadprzeciętnym tempie w porównaniu do konsumpcji przeciętnego obywatela UE. Dlaczego są to bardzo dobre wieści dla naszego regionu?

Otóż należymy do grupy krajów, które prowadzą bardzo aktywną wymianę handlową z Niemcami. Z tego też punktu widzenia wiara we wzrost konsumpcji indywidualnej w tym kraju jest dobrą informacją dla polskiej oraz innych gospodarek, tak intensywnie współpracujących z naszymi zachodnimi sąsiadami. Z tego można wysunąć dwa ciekawe wnioski: o wyższości oszczędzania nad konsumpcją oraz o wyższości stawiania sobie długoterminowych celów nad krótkoterminowymi.