Katarzyna Kompowska: Sukces w biznesie nie ma płci

Sukces w biznesie nie ma płci. Ale to kobiety mają dużo większą intuicję i empatię, a to przydatne cechy - mówi Katarzyna Kompowska z firmy Coface

Publikacja: 17.01.2012 07:11

Katarzyna Kompowska: Sukces w biznesie nie ma płci

Foto: ROL

Rz: Parytety to ostatnio bardzo nośny temat. Czy są konieczne w biznesie?

Katarzyna Kompowska:

Na problem obecności kobiet w biznesie patrzę od dawna, piastując stanowisko prezesa już od 20 lat. Pamiętam, że mój pierwszy szef, przy pierwszym spotkaniu powiedział: „nie dość, że młoda, to jeszcze kobieta", jednak dość szybko udało mi się go przekonać, że te dwie cechy nie muszą przeszkadzać, a czasem wręcz pomagają. Sukces w biznesie nie ma bowiem płci. Pozytywne zmiany obserwuję szczególnie ostatnio, gdy coraz więcej pań szklany sufit wybija obcasem. Mocne strony jakie mają kobiety wpływają na sukces firmy, coraz więcej przedsiębiorstw to widzi i docenia.

Co do przedsiębiorstw wnoszą kobiety?

Między innymi pasję. Widzę ją też u innych zatrudnianych u nas pań, a to jest zaraźliwe i pozytywnie wpływa na męską część ekipy.

A błędy jakie popełniają najczęściej?

Bez sensu jest udawanie faceta w spódnicy. Warto pozostać naturalną w reakcjach, emocjonalną, kobiety mają dużo większą intuicję, empatię, a to przydatne cechy. Wchodzenie w buty rozmówców czy współpracowników daje bardzo dobre rezultaty, także np. w negocjacjach. Dziś różnorodność jest elementem sukcesu, i właśnie jako kobiety ją zapewniamy. Biznes to nie tylko technika, ale też kreacja, inteligencja emocjonalna, relacje z ludźmi. To szczególnie ważne teraz, gdy otoczenie jest trudne, a w kryzysie takie cechy potrafią zadziałać.

W kryzysie radzimy sobie lepiej?

W trudnych czasach bardzo ważne jest motywowanie pracowników, to czas trudnych decyzji. Wielu managerów musi mówić „nie" i jest niezmiernie istotne by potrafić utrzymać motywację, zaangażowanie zespołu, szczególnie, że w kryzysie cele wcale nie są mniej ambitne. Czasem poprzeczka wisi nawet wyżej niż w okresie prosperity. Panie mają predyspozycje, by przez takie okresy przechodzić lżejszą nóżką.

Ale też stojąc przed problemami kobiety potrafią się rozkleić, rozpłakać, bezradnie rozłożyć ręce.

To część różnorodności, jaką wnosimy, a poza tym rzadko kiedy pracujemy same, mamy wokół mężczyzn, którzy zachowają zimną krew, gdy coś się wali (śmiech). Panie z kolei wyczują nastroje, dopasują się do sytuacji zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz firmy. Istnieją nawet badania przeprowadzone w Niemczech, które pokazują, że w czasach kryzysu firmy, które w zarządach mają kobiety osiągają lepsze wyniki. To nie tylko kwestia „dania nam szansy", my jesteśmy po prostu potrzebne.

Kiedyś jednak było łatwiej, bo w pracy spędzało się 8 czy 10 godzin, teraz kilkanaście.

Kobieta w biznesie, która jednocześnie prowadzi dom z pewnością musi mieć więcej osób do pomocy niż normalna mama. Śmieję się czasem, że moje rodzinne przedsiębiorstwo jest bardziej skomplikowane logistycznie i organizacyjnie niż zawodowe, i mam w nim więcej wpadek niż w firmie, szczególnie jeśli chodzi o zarządzanie czasem. Z drugiej strony dziś życie jest dużo łatwiejsze w wielu aspektach, a decyzja, czy chce się robić karierę powinna być indywidualna. Ja się na to zdecydowałam, nie żałuję i jakoś sobie radzę.

A jak wyglądają polskie kobiety w biznesie na tle swoich zagranicznych koleżanek?

Jesteśmy ambitne, przebojowe, wypadamy bardzo dobrze. Kobietom jednak nie zależy tak bardzo na stanowisku, ale bardziej na satysfakcji zawodowej. A jeśli łączy się to z pozycją prezesa czy wysokiego managera – tym lepiej.

Czy to dobre nastawienie?

Jak najbardziej. W ostatecznym rachunku liczą się wyniki, a nie to jak się ktoś sprzedał na spotkaniu i co ma napisane na wizytówce. Biznes bardzo szybko weryfikuje umiejętności. Kobiety z naturalnej skromności, pokory, stawiania się w drugiej linii działają w ten sposób, że najpierw myślą o zadaniu, a dopiero potem co za jego wykonanie dostaną. To pożądane cechy z punktu widzenia planowania długotrwałej kariery.

W Stanach jednak, skąd poniekąd wywodzi się idea równych praw w biznesie dla obu płci, kobiety nie przyjmują pokornej postawy.

Faktycznie jest jedna cecha, którą warto byłoby, żeby Polki przejęły od amerykańskich koleżanek. To bycie pewnym swoich sukcesów i większe poczucie własnej wartości, nie czekanie, aż nasze zasługi szef sam zobaczy. Warto się chwalić i mówić o swoich dokonaniach. Szczególnie jest to istotne na stanowiskach managerskich, gdy rozpoczyna się spotkanie, musi być widać, że wchodzi kobieta-lider. Warto się tego uczyć, to pomaga.

Czy jednak podkreślanie swojej kobiecości i epatowanie seksapilem, jak robią niektóre kobiety, nie zraża do ich zatrudniania? A może odwrotnie, kobiecość powinna stać się naszą tajną bronią, którą można wyciągnąć, gdy brakuje argumentów w negocjacjach?

Margaret Thatcher powiedziała kiedyś: bycie przywódcą jest jak bycie damą, jeśli musisz to cały czas podkreślać, to znaczy, że nią nie jesteś. Wiadomo jednak, że miły uśmiech, eleganckie ubranie, wysokie obcasy są przyjemne nie tylko dla nas samych, ale też dla innych w naszym otoczeniu. Jestem jednak absolutnie daleka od tego, żeby akceptować zachowania przerysowane.

Jak wygląda kwestia zarobków? Czy różnice w wynagrodzeniu kobiet i mężczyzn to powszechny problem?

W większości przypadków kobiety gorzej negocjują i jest to związane właśnie z mniejszą wiarą w możliwość odniesienia sukcesu, większą skromnością To jednak cecha, która długofalowo może przynieść korzyści. Niekoniecznie negocjacje, które doprowadzają do punktu, że pracodawca jest postawiony pod ścianą i niejako zmuszony do przyjęcia warunków kandydata są na dłuższą metę dobre. Jestem zwolenniczką metody mniejszych kroków.

Jak bardzo branżę ubezpieczeń należności dotknął kryzys? Może to dobry dla was moment, bo przy problemach z płatnościami zgłasza się do was więcej klientów?

Ubezpieczyciele kredytu kupieckiego ponieśli podczas kryzysu w 2009 r. duże straty, całą branżę kosztował on wiele milionów euro. Ponieważ tak szybko wchodzimy w kolejną recesję, spowolnienie rozpoczyna się od kryzysu płatności. Ubezpieczyciele wyciągnęli jednak wiele wniosków. Ubezpieczenia należności różnią się od tradycyjnych produktów ubezpieczeniowych, tej polisy nie wkłada się do szuflady i o niej zapomina, dopóki się coś nie wydarzy. Nasza rola to głównie wycena i zarządzanie ryzykiem. A ryzyko, które my ubezpieczamy, czyli ryzyko braku płatności, czy niewypłacalności, rośnie, również w Polsce.

W jakich branżach?

Najgorzej jest w budownictwie, znajdujemy się obecnie na poziomie kryzysu z lat 2008/2009. Obserwujemy bardzo duże problemy z płynnością, z płatnościami, kredyty kupieckie nie są spłacane na czas. Teraz jesteśmy w fazie zatorów płatniczych, ale od dłuższego czasu obserwujemy też wzrost upadłości. W 2011 roku sądy ogłosiły o 46 proc. więcej bankructw przedsiębiorstw zajmujących się pracami budowlanymi, niż w roku 2010, podczas, gdy ogólna liczba upadłości w Polsce wzrosła o 10 proc. Widzimy również pogarszające się warunki w branży transportowej, która zwyczajowo wchodzi w kryzys pierwsza. Z kolei stal jest silnie związana z ruchami cenowymi, ale też z koniunkturą – jeśli źle jest w budownictwie, mimo dobrej ceny także u nich widać spadki rentowności. Niestety pogorszenie płynności i zwiększenie ryzyka widzimy w wielu sektorach.

Korzystacie na kryzysie?

Zdecydowanie dobra koniunktura i okres prosperity to okres optymalny, bo wysokie stawki za ubezpieczenie i tak nigdy nie zabezpieczą nas przed ryzykiem. Nasze zarobki to 0,10-0,20 proc. wartości obrotu, przy ryzyku wartym kilkadziesiąt miliardów. I tutaj nie działa statystyka. Zarabiamy kiedy czasy są dobre. Polska to rynek, który cały czas rośnie zarówno ilościowo – coraz więcej firm docenia nasz produkt i w ten sposób wspiera swój rozwój, ale też jakościowo – nie chodzi tylko o przerzucenie odpowiedzialności na ubezpieczyciela, ale o współzarządzanie ryzykiem płatności kontrahentów, ustawienie relacji kredytowych z kontrahentami tak, by mieć jak najbardziej bezpieczny portfel odbiorców. Jeszcze kilka lat temu był absolutny prymat sprzedaży i dyrektor finansowy, który ustalał plany kredytowania odbiorców miał mało do powiedzenia. Teraz jest to w dużo większej równowadze, sprzedaż musi być zapłacona, a płynność jest stawiana na pierwszym miejscu.

O ile podrożały wasze usługi?

Do każdego klienta staramy się podchodzić indywidualnie. Na cenę wpływa przede wszystkim szkodowość portfela oraz aktualna i przyszła wycena ryzyka w branżach i krajach, gdzie działa nasz klient. Polska jest jednak nadal najtańszym rynkiem w całej Europie, nawet w Rumunii, która jest jeszcze młodszym rynkiem od naszego, ceny są 3-4 razy wyższe niż u nas. Dlatego według nas polski rynek czekają zmiany, ponieważ w czasach zwiększającego się ryzyka, wyższej jego wyceny również przez reasekuratorów, cena za nie również musi ulegać zmianom.

Jak są ustalane ceny?

Pod uwagę bierzemy branżę, w której działa firma, terminy płatności (im dłuższy, tym my jesteśmy w ryzyku dłużej, więc nasza cena jest wyższa), szkodowość portfela oraz przyszłą wycenę ryzyka na portfelu klienta. Taki ubezpieczyciel jak my monitoruje na bieżąco miliony ryzyk w kraju i za granicą i na podstawie doświadczeń oraz modeli statycznych przygotowuje wyceny ryzyka w przyszłości. W zależności od naszej oceny tych czynników, kalkulujemy ryzyko dla konkretnego portfela. Nie wchodzi tu w grę statystyka taka, jak w ubezpieczeniach masowych, a bardziej indywidualne kalkulacje.

Jak wyglądamy na tle innych rynków?

W regionie Europy Środkowo-Wschodniej Polska jest po Austrii naszym największym rynkiem, w dodatku z ogromnym potencjałem, rynkiem który rośnie w tempie 20-30 proc. rocznie. W porównaniu z innymi krajami problemem jest jednak zaniżona cena ryzyka płatności na polskim rynku ubezpieczeń należności. Silnie ubezpieczone są branże stalowa i farmaceutyczna, coraz bardziej też spożywcza. Zainteresowanie stymuluje fakt, że coraz więcej firm wchodzi na rynki zagraniczne, bardzo często ocena ubezpieczyciela jest traktowana jako istotny element przy podejmowaniu decyzji o współpracy z nowym kontrahentem. To często papierek lakmusowy kondycji danego rynku i kontrahenta.

Rozmawiała Zuzanna Reda

Katarzyna Kompowska

od 1 stycznia 2012 r. jest Platform Managerem odpowiedzialnym za rozwój grupy Coface w Europie Środkowo-Wschodniej. Od 1992 r. była prezesem Coface Poland, piastowała także stanowisko Cluster Managera na Kraje Bałtyckie. Ukończyła Szkołę Główną Handlową w Warszawie

Rz: Parytety to ostatnio bardzo nośny temat. Czy są konieczne w biznesie?

Katarzyna Kompowska:

Pozostało 99% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację