To sukces resortu kierowanego przez Waldemara Pawlaka, który wielokrotnie na posiedzeniach Rady Ministrów toczył boje – i do tej pory często przegrywał – z Jackiem Rostowskim o zmiany w przepisach korzystne dla przyciągania nowych inwestycji czy wsparcia tych, które już do Polski trafiły. Minister finansów stoi oczywiście na straży budżetu, ale niechęć do wydania dodatkowych kilku czy kilkunastu milionów złotych nie może być wystarczającym usprawiedliwieniem dla przeciągania miesiącami, bez wyraźnego powodu, decyzji o przyznaniu grantów dla grupy znanych inwestorów, z czym niedawno mieliśmy do czynienia. Wizerunek Polski jako kraju idealnego do lokowania inwestycji na tym ucierpiał, a szkody wynikające z rozpowszechnienia podobnych informacji przekraczają znacznie potencjalne „oszczędności".
Zmiany, które właśnie udało się przeforsować, nie mogą być dla urzędników odpowiadających za przyciąganie inwestycji powodem do nadmiernego zadowolenia. Jeśli bowiem nie przełoży się to na większą liczbę nowych, prestiżowych projektów, które trafią do Polski, za jakiś czas można będzie zakwestionować sensowność wprowadzania instrumentów, z których nie potrafimy korzystać. Będzie to też mocnym argumentem, żeby podobnych zmian unikać w przyszłości.