„W momencie, gdy tyle złych czynników zewnętrznych wpływa na naszą wewnętrzną gospodarkę, ważniejsze jest utrzymanie wzrostu gospodarczego niż natychmiastowe cięcie wydatków, w celu spełnienia traktatowego kryterium zejścia z deficytem sektora finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB" – taką wypowiedź Jacka Dominika, wiceministra finansów, pełnomocnika rządu ds. wprowadzenia euro w Polsce, zacytowała dzisiaj Polska Agencja Prasowa.

To bardzo zastanawiająca wypowiedź. Rzeczywiście, w przeszłości, w najtrudniejszym kryzysowym 2009 i 2010 rzeczywiście Polska utrzymywała wysoki deficyt sektora finansów publicznych, i nie cięła na oślep wydatków. Ale obecnie priorytetem Ministerstwa Finansów jest właśnie zejście z luką w finansach publicznych do poziomu poniżej 3 proc. PKB już w tym roku, a w kolejnych do 1 proc. PKB. Ten program zaakceptowała już Komisja Europejska i nieoficjalnie przyznaje, że zdejmie z nas rygory procedury nadmiernego deficytu i nic nie zapowiada, by Polska się z niego miała wycofać. A jednym z jego głównych elementów jest właśnie cięcie wydatków – administracyjnych, ale przede wszystkim tym inwestycyjnych.

Tymczasem sytuacja gospodarcza staje się coraz trudniejsza. Obecnie mało kto, oprócz resortu finansów, uważa  że w przyszłym roku będziemy się rozwijać szybciej niż  w tym roku. Siada gospodarka unijna, główny odbiorca naszego eksportu, siada popyt krajowy, bo wszyscy się boją kryzysu. W tej sytuacji problem poruszony przez ministra Dominika staje się coraz bardziej istotny.