Wczorajsza narada na Kremlu w sprawie rozwoju Dalekiego Wschodu zbiegła się z paraliżem rosyjskiej stolicy, spowodowanym przez pierwszy w tym roku śnieg. Wielki śnieg, trzeba dodać. Nawet przyzwyczajeni do ostrych zim i sprawni w radzeniu sobie z nimi Rosjanie, tym razem dali plamę. Jak zwykle zakorkowana Moskwa, stała w dwa razy dłuższych korkach, obywatele wywijali orły na chodnikach, a ciecie (a raczej cieciowe - bo w Rosji to w większości kobiety) łamali łopaty przepychając zwały opadu na pobocza.
Nic dziwnego, że pan na Kremlu się zdenerwował. Samoloty się spóźniały i nie wszyscy urzędnicy z głębokiego terenu dotarli na ważną naradę w sprawie Dalekiego Wschody. To wielki kawałek wielkiej Rosji, bezludny i zasobny w największe skarby drogie dziś światu - paliwa, metale, drewno.
Na Dalekim Wschodzie taka zima, jak wczoraj w Moskwie to pikuś i nikt tam z tego powodu się nie denerwuje. Może dlatego ludzie odpowiedzialni za przyciągnięcie inwestorów na bezludne tereny Krasnojarskiego czy Primorskiego Kraju, nie przejmowali się tym, że nic nie robią.
I to był błąd. Putin wstał lewą nogą i musiał kogoś za moskiewski bałagan ukarać. Padło na państwowe koncerny, które podostawały bez przetargów masę licencji na tłuste złoża, ale nie robią tam nic, lub prawie nic.
Oto Gazprom w tym roku nie wywiercił ani jednego otworu w podmorskim szelfie u brzegów Kamczatki, Sachalina czy Władywostoku. Ograniczył się jedynie do pomiarów sejsmologicznych i rozpoznawczych. Wydał na to niecałe 3 mld rubli (100 mln dol.), co dla takiego koncernu jest kwotą śmiesznie małą. Podobnie jest z Rosneft. Koncern Igora Sieczina nabrał tyle licencji, że pewnie ma nawet kłopot z policzeniem gdzie i na ile tego ma. Ale nic to. Oba giganty chcą jeszcze więcej i póki rząd im odmawia, niewiele robią. Można to zresztą zrozumieć, bo oba wypełniają strategię kremlowską - energetycznego władztwa, jeżeli nie nad całym, to choć nad częścią świata. Zgodnie z nią, Gazprom zbuduje w Europie absurdalnie drogi i długi gazociąg południowy. A Rosneft, choć zadłuży się ponad wszelkie standardy, przejmie konkurencyjny TNK-BP, stając się największym producentem ropy na świecie, co oczywiście mile łechcze rosyjskie ego.