Niestety w Polsce łatwiej się kłócić niż zrobić coś razem.
W rankingu PA Consulting Group atrakcyjności krajów dla zielonych inwestycji Dania wyprzedziła liderów poprzednich lat: Chiny i Szwecję. Duńczycy do 2020 r. czyli już za sześć lat, połowę potrzebnego krajowi prądu uzyskiwać będą z morskich farm wiatrowych. Inwestują też w systemy inteligentnych technologii oraz opomiarowania.
„Ranking umieszcza Danię w centrum światowej uwagi i przyciąga zainteresowanie inwestorów chcących lokować kapitał w Danii, co wzmacnia panujący „zielony" trend. Do tego duńskie firmy mają bardzo duże doświadczenie w budowie morskich turbin wiatrowych" - skomentował wyniki zestawienia Svend Ulrik Nyholm z PA Consulting Group.
Oprócz doświadczenia, Duńczycy mają jeszcze coś, co dla nas - Polaków jest wciąż nieosiągalne - potrafią łączyć ogień z wodą i działać wspólnie. Minister klimatu, energii i budownictwa (ciekawe połączenie!) Martin Lidegaard stwierdził, że „zachęcanie konsumentów do bardziej efektywnego wykorzystania energii jest kluczowym elementem duńskiej strategii energetycznej. Liczniki zdalnego odczytu są kluczowe, jeśli konsumenci mają odgrywać ważną rolę w optymalizacji naszej sieci energetycznej".
Czyli obywatele - końcowi odbiorcy prądu - z przedmiotów nadających się jedynie do regulowania rachunków, jakimi są m.in. w Polsce, stają się w Danii podmiotami i podstawą powodzenia strategii. Duńską mocną stroną jest też to, że jak dodał minister „przedsiębiorcy, prawodawcy i organizacje pozarządowe połączyli siły dla osiągnięcia długoterminowych celów w energetyce. To czynie Danię wyjątkowym laboratorium nowych rozwiązań i wzorem dla innych państw".