"Warunek szybkiego doganiania sąsiadów to odpowiednio duże inwestycje w środki trwałe: maszyny, urządzenia, infrastrukturę, mieszkania etc." – mówi profesor w wywiadzie dla „Forbes". „Te inwestycje w Polsce wynoszą około 20 procent produktu krajowego. Jeśli nadal będziemy inwestować ze środków krajowych 12–15 proc. PKB, jak w ostatnich kilku latach, to na obecnym etapie rozwoju wzrostu gospodarczego będziemy w kolejnych 25 latach rozwijać się w tempie 2–3 proc., a nie 3–5 procent. Taki scenariusz wydaje mi się w tej chwili dość prawdopodobny".
Raport McKinseya o szansach rozwojowych Polski podaje, że stopa inwestycji w Polsce jest niższa niż w Czechach, podobna jak na Węgrzech i niewiele wyższa niż w całej Unii Europejskiej. Problem jest tym większy, że polski kapitał na jednego pracownika (aktywa netto) stanowi zaledwie 25 procent wyposażenia kapitałowego w starej Unii, dwie trzecie na Węgrzech i nieco ponad połowę czeskiego.
Analitycy Banku Światowego w ubiegłorocznym raporcie na temat oszczędności w Polsce napisali, że trudno liczyć na sfinansowanie wzrostu udziału inwestycji w produkcie krajowym przez import oszczędności zagranicznych, ze względu na ostrożność banków po kryzysie, nowe wymogi kapitałowe, zmniejszanie dźwigni itd. Taki import byłby kosztowny i wydaje się mało prawdopodobny, powstaje zatem pytanie, czy można zwiększyć stopę oszczędności krajowych.
Oczywiście, nie należy absolutyzować inwestycji. Ostatnio z frontu inwestycyjnego w naszym kraju nadeszła niedoceniona w mediach informacja, że w cztery kopalnie, które mają być zamknięte, bo wyprodukowały prawie 2 miliardy strat w ciągu trzech lat , w tym samym czasie udało się umoczyć, przepraszam – zainwestować, 670 mln złotych.
Jak takie mają być inwestycje, to ja dziękuję. Ale oczywiście problem oszczędności krajowych istnieje i dlatego ostatnio różni ludzie dobrej woli i troski coraz częściej piszą, że należy zachęcać obywateli do długoterminowego oszczędzania. Proponują przy tym różne metody, które mają jeden punkt, tyleż wspólny, co słaby. Mianowicie zachęty do oszczędzania ma generować rząd, a ludzie mają mu zaufać.