Piotr Skwirowski: Reklamacje z ważnych pobudek

Reklamowanie wadliwego towaru to nie wstyd, to prawo. Czasami także po prostu konieczność. Dziś dodatkowo uzasadniona ekonomicznie i ekologicznie.

Publikacja: 15.03.2023 03:00

Piotr Skwirowski: Reklamacje z ważnych pobudek

Foto: Adobe Stock

Wydaje się, że czasy „klientów w krawacie mniej awanturujących się” i „nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi” już minęły. Z jednej strony klienci coraz lepiej znają swoje prawa. Z drugiej zaś, do tego, że z nich korzystają, przyzwyczaili się sprzedawcy i producenci.

Jest jeszcze trzecia strona, czyli pogoń producentów za ograniczeniem kosztów i zyskami. Stąd bierze się gorsza jakość produktów, ich krótsza żywotność. Chodzi o to, by klienci kupowali częściej, by byli zmuszeni do częstszej wymiany różnych urządzeń, przede wszystkim elektroniki i AGD. Potwierdza to opisywane w tym wydaniu „Rzeczpospolitej” badanie IQS dla Digital Care, z którego wynika, że elektroniki dotyczy w Polsce 43 proc. reklamacji. Znaczenie w tym przypadku mają zapewne także zwykle stosunkowo wysokie ceny jednostkowe urządzeń. Klienci często reklamują też odzież i obuwie, rzadziej żywność oraz usługi.

Czytaj więcej

Polacy lubią reklamacje. Te towary najczęściej zgłaszają

Reklamacje z pewnością napędza drożyzna. Uważniej wydajemy dziś nasze pieniądze, staramy się być bardziej oszczędni. Unikamy wymiany różnych sprzętów, elementów wyposażenia domów i mieszkań, jeśli nie jest to konieczne. Gdy coś się psuje, wolimy naprawić, niż wyrzucić. A jeśli się da, reklamujemy usterkę lub wadliwy towar.

W sukurs klientom przychodzi ustawodawca. Nasze prawa do reklamacji cały czas zmieniają się na korzyść. Żeby daleko nie szukać, wystarczy wspomnieć unijną dyrektywę Omnibus, która utrudnia kantowanie klientów przy okazji rzekomych promocji, nakazując sprzedawcom podawanie nie tylko aktualnej ceny, ale też najniższej z ostatnich 30 dni. Unia pracuje też nad rozwiązaniami, które nałożą na producentów takie konstruowanie urządzeń, by naprawa lub wymiana ich kluczowych elementów była możliwie prosta.

Jest jeszcze rosnąca świadomość proekologiczna klientów. Zdajemy sobie sprawę, że częsta i niekonieczna wymiana urządzeń, ale też właśnie ubrań i obuwia, to nic innego jak produkowanie śmieci. Zapewne także z tego powodu coraz częściej uciekamy się do reklamacji. I dobrze.

Wydaje się, że czasy „klientów w krawacie mniej awanturujących się” i „nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi” już minęły. Z jednej strony klienci coraz lepiej znają swoje prawa. Z drugiej zaś, do tego, że z nich korzystają, przyzwyczaili się sprzedawcy i producenci.

Jest jeszcze trzecia strona, czyli pogoń producentów za ograniczeniem kosztów i zyskami. Stąd bierze się gorsza jakość produktów, ich krótsza żywotność. Chodzi o to, by klienci kupowali częściej, by byli zmuszeni do częstszej wymiany różnych urządzeń, przede wszystkim elektroniki i AGD. Potwierdza to opisywane w tym wydaniu „Rzeczpospolitej” badanie IQS dla Digital Care, z którego wynika, że elektroniki dotyczy w Polsce 43 proc. reklamacji. Znaczenie w tym przypadku mają zapewne także zwykle stosunkowo wysokie ceny jednostkowe urządzeń. Klienci często reklamują też odzież i obuwie, rzadziej żywność oraz usługi.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację