Rząd nie słuchał ekonomistów, ekspertów podatkowych, przedsiębiorców i wbrew ich ostrzeżeniom wprowadził źle przygotowany na kolanie tzw. Polski Ład. Wywołał chaos na niesłychaną skalę. Wbrew obietnicom duża część podatników zamiast niższych podatków, a więc wyższych pensji, oddała państwu więcej, a do jej kieszeni trafiło mniej pieniędzy niż wcześniej. Nikt przy tym nie wiedział jakie podatki zapłaci, wyliczenie tego na własną rękę stało się po prostu niewykonalne. Doraźne łatanie tego ładu niewiele pomogło, po przeszło trzech miesiącach pokazał więc dużą nakładką na tę fatalną reformę.

I jak się okazuje jedynym sposobem na to by uniknąć kolejnych wpadek, gdy podatki choć miały być niższe okażą się wyższe, stało się mocne obniżenie stawki podatkowej. Najprostszy możliwy ruch, gdy chce się obniżać podatki. Można to było zrobić od początku roku, bez komplikowania rozliczeń, dokładania do systemu podatkowego przeróżnych dziwacznych i niezrozumiałych rozwiązań. Stawka PIT ma teraz wynosić 12 proc. i to bez wątpienia ucieszy podatników. Tyle, że to nie rozwiązuje wszystkich problemów związanych z tzw. Polskim Ładem. Ba, jeszcze ich dokłada. Bo nowa stawka ma obowiązywać od połowy roku. Czyli do połowy będzie stare 17 proc. Będą więc dwie stawki. A przecież jest też stara obietnica premiera, że jeśli okaże się, że w 2022 r. ktoś na tzw. Polskim ładzie traci, to będzie się w tym roku mógł rozliczyć na zasadach z 2021 r. Mało tego. Ministerstwo Finansów przyznało, że mimo ogłoszonych właśnie zmian jeden na tysiąc podatników, jednak ciągle może być stratny. Resort zapewnił, że elektroniczny system rozliczeń automatycznie skoryguje mu PIT tak, żeby jednak nie tracił. Wszystko to pokazuje, że nie ma dziś szans by ktoś sam, na własną rękę poradził sobie z wypełnieniem PIT, by się dowiedział ile podatku płaci i dlaczego. To zwykły bajzel.

Niższa stawka PIT to nie jedyna nowa zmiana w podatkach. Ministerstwo Finansów wycofało się też z szalenie skomplikowanej, niezrozumiałej i nieefektywnej ulgi dla klasy średniej, którą na początku roku przygotowało w ramach łatania dziur w tzw. Polskim Ładzie. Rodzice, którzy samotnie wychowują dzieci mają znów mieć prawo do wspólnego rozliczenia się z nimi. Stracili je, bo rządzący uznali, że prawdziwa rodzina to pełna rodzina i tylko taką należy wspierać podatkowo. Absurd, to mało powiedziane. Częściowo będzie też przywrócona możliwość odliczania składki zdrowotnej. Zakaz odliczenia mocno uderzył zwłaszcza w mały biznes. Zupełnie bezsensownie.

W sumie więc rząd robi solidne pół kroku wstecz. I dobrze. Szkoda, że nie więcej. Chaos i bałagan z nami zostają. Do tego destabilizacja dochodów państwa z podatku od dochodów osobistych. Co gorsza ogłoszone właśnie zmiany dodatkowo uderzają w dochody samorządów, które mają udziały w dochodach budżetu państwa z PIT. Mniej wpływów budżetu państwa z tego podatku, to automatycznie mniej pieniędzy w kasach samorządów na potrzeby mieszkańców. I o ile rząd sobie te zmiany może w różny sposób powetować, choćby poprzez wyższe wpływy z VAT, to już samorządy takich możliwości nie mają (nie mają udziałów w VAT). A mechanizmu zrekompensowani samorządom ubytków w ich budżetach związanych przede wszystkim z obniżeniem stawki PIT do 12 proc. oczywiście nie ma

Czytaj więcej

Mateusz Morawiecki: obniżamy PIT z 17 proc. na 12 proc.