Rz: Wynikiem brytyjskiego referendum w sprawie przynależności do Unii najbardziej zaskoczeni wydają się sami Brytyjczycy. Ponad 3 mln z nich podpisało apel o powtórkę głosowania. A liderzy kampanii na rzecz Brexitu jeden po drugim umywają ręce od kierowania państwem. Wielka Brytania zostanie w UE?
Wielka Brytania to ostatni kraj, który powinien narzekać na UE. Nie dziwi mnie, że wielu Brytyjczyków żałuje dziś tego, jak głosowali. Dali się ponieść emocjom, zamiast głosować zgodnie z własnym interesem. To zresztą pokazuje szerszy problem: integracja europejska ma złą prasę. W wielu krajach UE, w Polsce też, nacjonalizuje się wszelkie sukcesy, a wszystkie porażki zrzuca na Unię. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby Wielka Brytania mogła zostać w UE. To byłoby wielkie upokorzenie dla tamtejszych elit politycznych i całego społeczeństwa. Przyjmuję więc założenie, że Brexit stał się faktem, choć proces rozwodowy może trwać długo i nie wiadomo, jakie będzie miał konsekwencje dla samej Wielkiej Brytanii i reszty Unii.
Brexit może być początkiem końca Unii Europejskiej?
W UE jest dziś ponad 50 partii eurosceptycznych, w niektórych krajach u władzy. Na pewno będą się pojawiały propozycje rozmaitych groteskowych referendów. W tych warunkach nie ma mowy o zacieśnianiu integracji w tych obszarach, na które społeczeństwa się nie godzą. Będzie raczej dążenie przywódców do odebrania części władzy Komisji Europejskiej i przekazania jej rządom i innym demokratycznie wybranym organom władzy. W związku z tym najsilniejsze państwa – Francja i Niemcy, będą próbowały przejąć inicjatywę – na ile pozwoli na to demokracja.
Gdyby tak się stało, to paradoksalnie Brytyjczycy swoją decyzją sprawiliby, że UE stałaby się dla nich bardziej akceptowalna. Byłaby to też zmiana po myśli polskiego rządu...