Tyle teoria. A teraz praktyka. Dobrym przykładem jest tasiemiec śmigłowcowy, pełen najśmielszych pomysłów scenariuszowych, zmian frontów, koncepcji i obietnic. Antoni Macierewicz deklarował nawet współpracę z Ukraińcami, co byłoby pomysłem całkiem niezłym, gdyby nie bardzo bliskie związki właściciela ukraińskiej firmy z Rosjanami. Dzisiaj tematu ukraińskiego nie ma, a sprawa zakupu śmigłowców, jak deklaruje po raz setny MON, już zaraz ma ruszyć z miejsca. Czy ruszy – zobaczymy.
Tak to właśnie wygląda. Nasz program zbrojeniowy jest jakimś przedziwnym gonieniem króliczka, pełnym miotania się i zgubionych tropów. Sporo przez to tracimy. Cierpi wiarygodność MON wśród międzynarodowych partnerów. Nasz przemysł dostaje przede wszystkim najprostsze zlecenia, o szumnie zapowiadanym skoku technologicznym nie może być mowy. Ale najgorsze jest to, że nie mamy się czym bronić i nie za bardzo wiadomo, kiedy ten stan się zmieni. Chyba że do boju rzucimy śmigłowce, które nie mogą już latać, i okręty podwodne, które nie mogą pływać.