Oto władza, chcąc zdyscyplinować setki swoich nominatów, którzy obsiedli zarządy i rady nadzorcze firm, macha im nad głowami antykorupcyjnym batem, przypominając, by się pilnowali. Najwyraźniej nie ma złudzeń, że pochodzenie z obozu „dobrej zmiany" samo w sobie gwarantuje cnotliwe prowadzenie się.
Błyskawiczne tempo, w jakim odbywała się wielka czystka w sektorze państwowym, i wygarnianie przez PiS „złogów po Platformie" musiały zaowocować nominacjami dla osób przypadkowych. Kryteria doboru kadr nie były przejrzyste i wbrew zapowiedziom nic nie wskazuje na to, by się to zmieniło. Nie jest to zresztą przypadłość tylko tej władzy. Także jej poprzednicy szybko zapomnieli o obiecanym komitecie nominacyjnym, który miał przy otwartej kurtynie odsiewać ziarno od plew.