Aktualizacja: 19.10.2017 07:47 Publikacja: 18.10.2017 21:14
Foto: Bloomberg
Robią to już banki, zwłaszcza te mające oparcie w swoich międzynarodowych spółkach matkach. Teraz swoją ściągę dla eksporterów upublicznia Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. Takich inicjatyw nigdy dość, skoro eksport to koń pociągowy naszej gospodarki, przyspieszający w tempie ponad dwa razy większym niż PKB.
Głównie z eksportu żyją u nas fabryki AGD, telewizorów, autobusów czy aut osobowych. Swojej szansy za granicą coraz śmielej szukają producenci żywności – od wędlin czy drobiu po mleczarzy. Akcje uświadamiające przedsiębiorcom szanse (ale i zagrożenia), jakie czekają nań za granicą, wzmocnią ten trend. Mamy tu jeszcze spore rezerwy. Po pierwsze, szansę dają polskim przedsiębiorcom traktaty handlowe, jakie zawiera UE. Jest już niedoceniana moim zdaniem umowa CETA z Kanadą. A po dojściu do władzy w USA Donalda Trumpa, mistrza protekcjonizmu, do Unii ustawiła się długa kolejka krajów chcących wynegocjować umowy o wolnym handlu. W czerwcu UE dogadała się już w tej sprawie z Japonią, a do końca roku ma dobić targu z Meksykiem i krajami Ameryki Południowej. Zapowiada też rozmowy z Australią i Nową Zelandią.
GUS opublikował właśnie dane na temat stanu polskiej gospodarki w II kwartale. I nie są to wcale dane bardzo optymistyczne, choć na pierwszy rzut oka mogą się takie wydawać.
Raty kredytów wyższe nawet o połowę? Choć prawdopodobieństwo takiego scenariusza nie jest dziś wysokie, nie jest on jednak niemożliwy.
Homo oeconomicus zaczął być prezentowany jako „bezduszna" i „agresywna" maszyna do kalkulowania kosztów i korzyści, działająca wedle zasady, że ekonomiczny cel, czyli maksymalizacja własnych korzyści, uświęca środki.
Nikt od 20 lat tak bardzo nie nakręcił wzrostu cen w Polsce, jak pandemia pod rękę z lekceważącą inflację Radą Polityki Pieniężnej.
Bank zachęca rodziców do wprowadzenia swoich dzieci w świat finansów. W prezencie można otrzymać 200 zł dla dziecka oraz voucher na 100 zł dla siebie.
Analiza skutków rządów 50 populistycznych liderów, w różnych okresach i krajach, wykazała, że ich ambitne plany kończą się nieodmiennie trwałym spowolnieniem wzrostu.
Czy prawo do wypowiedzi jest współcześnie nadużywane, czy skuteczniej tłumione?
Z naszą demokracją jest trochę jak z reprezentacją w piłkę nożną – ciągle w defensywie, a my powtarzamy: „nic się nie stało”.
Trudno uniknąć wrażenia, że kwalifikacja prawna zdarzeń z udziałem funkcjonariuszy policji może zależeć od tego, czy występują oni po stronie potencjalnych sprawców, czy też pokrzywdzonych feralnym postrzeleniem.
Niektóre pomysły na usprawnienie sądownictwa mogą prowadzić do kuriozalnych wręcz skutków.
Hasło „Ja-ro-sław! Polskę zbaw!” dobrze ilustruje kłopot części wyborców z rozróżnieniem wyborów politycznych i religijnych.
Ugody frankowe jawią się jako szalupa ratunkowa w czasie fali spraw, przytłaczają nie tylko sądy cywilne, ale chyba też wielu uczestników tych sporów.
Współcześnie SLAPP przybierają coraz bardziej agresywne, a jednocześnie zawoalowane formy. Tym większe znacznie ma więc właściwe zakresowo wdrożenie unijnej dyrektywy w tej sprawie.
To, co niszczy demokrację, to nie wielość i różnorodność opinii, w tym niedorzecznych, ale ujednolicanie opinii publicznej. Proponowane przez Radę Ministrów karanie za „myślozbrodnie” to znak rozpoznawczy rozwiązań antydemokratycznych.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas