Krzysztof Adam Kowalczyk: Kto szybko daje, ten dostaje po głowie

Dzięki błyskawicznie uruchomionej pomocy udało się rok temu uniknąć paniki zwolnień. Dzisiaj z tego tempa działania czyni się zarzut.

Publikacja: 31.03.2021 21:00

Krzysztof Adam Kowalczyk: Kto szybko daje, ten dostaje po głowie

Foto: Adobe Stock

Nie oglądam „Wiadomości TVP", od kiedy przestały być źródłem informacji, a zaczęły – propagandy. Wczoraj jednak zmusiłem się do obejrzenia na VOD materiału postponującego Polski Fundusz Rozwoju i tarczę antykryzysową – za pretekst posłużyło wyłudzenie blisko 200 tys. zł pomocy przez bliżej nieokreślony gang sutenerów.

Zaskakująca jest ta nagła zmiana frontu medium od roku chwalącego rząd – i PFR – za ratowanie setek tysięcy firm, m.in. dzięki czemu covidowa recesja w Polsce okazała się jedną z najpłytszych w Europie. Dotychczas krytyka płynęła raczej ze środowisk ekonomicznych liberałów, zaniepokojonych gigantycznym wzrostem długu publicznego. Uważają oni – nie bez słuszności – że wartość koniecznej pomocy i zaciągniętego na nią długu mogłaby być mniejsza, gdyby rząd lepiej radził sobie z walką z pandemią i nie zmitrężył czasu po pierwszej fali covida.

Można się oczywiście spierać, czy pomoc państwa – w postaci przelewów z PFR, ale też zwolnień ze składek ZUS czy pożyczek z urzędów pracy – była zbyt hojna czy w sam raz. Faktem jest jednak, że „helicopter money" zrzucone na gospodarkę w czasie pierwszego lockdownu wiosną 2020 r., jeśli nie stłumiły w zarodku, to znacznie ograniczyły rodzący się wówczas kryzys gospodarczy.

Przede wszystkim powstrzymały panikę przedsiębiorców, którzy mogli na nagłe zatrzymanie gospodarki zareagować tak, jak nauczyli się w czasie kryzysów w 2001 czy 2008 r. – dostosowując koszty do spadających przychodów i masowo zwalniając pracowników. Właśnie tak na covidowy kryzys zareagowały firmy w USA, gdzie wiosną 2020 aż 33 mln obywateli ruszyło po zasiłki dla bezrobotnych. Europa i Polska postawiły na obronę miejsc pracy.

O powodzeniu tej strategii decydowała szybkość działania, błyskawiczne przerzucenie pomostu nad otchłanią pandemii, która – jak wydawało się wtedy – miała skończyć się po paru, może parunastu tygodniach. Dlatego fala krytyki zalała wówczas urzędy pracy i ZUS, które nie wyrabiały się z rozpatrywaniem setek tysięcy wniosków firm o pożyczki i zwolnienie ze składek. Mimo wielkiej mobilizacji w tych instytucjach po prostu zabrakło w nich rąk do pracy.

Na tym tle wiosną 2020 r. PFR wręcz błyszczał: zbudował system pozwalający na udzielenie pomocy niemal natychmiast w myśl zasady „kto szybko daje, dwa razy daje". Kluczowe było użycie bankowości elektronicznej do zbierania wniosków oraz automatyzacja ich rozpatrywania w PFR i sprawdzania w systemach, m.in. ZUS oraz Krajowej Administracji Skarbowej, czy firmy spełniają warunki.

Przy tak masowej fali pomocy mogły się zdarzać przypadki nadużyć. Dzisiaj jeden z nich staje się pretekstem do czynienia zarzutów, że urzędnicy nie potraktowali owych setek tysięcy proszących o pomoc przedsiębiorców jako potencjalnych złodziei. Nie wiem, czy urzędnicy, nawet obdarzeni darem jasnowidzenia, wyłapaliby wszystkie czarne owce. Wiem jednak, że nadmiar biurokracji jest szkodliwy, a przy gaszeniu gospodarczego pożaru – wręcz niebezpieczny.

Nie oglądam „Wiadomości TVP", od kiedy przestały być źródłem informacji, a zaczęły – propagandy. Wczoraj jednak zmusiłem się do obejrzenia na VOD materiału postponującego Polski Fundusz Rozwoju i tarczę antykryzysową – za pretekst posłużyło wyłudzenie blisko 200 tys. zł pomocy przez bliżej nieokreślony gang sutenerów.

Zaskakująca jest ta nagła zmiana frontu medium od roku chwalącego rząd – i PFR – za ratowanie setek tysięcy firm, m.in. dzięki czemu covidowa recesja w Polsce okazała się jedną z najpłytszych w Europie. Dotychczas krytyka płynęła raczej ze środowisk ekonomicznych liberałów, zaniepokojonych gigantycznym wzrostem długu publicznego. Uważają oni – nie bez słuszności – że wartość koniecznej pomocy i zaciągniętego na nią długu mogłaby być mniejsza, gdyby rząd lepiej radził sobie z walką z pandemią i nie zmitrężył czasu po pierwszej fali covida.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację