W sektorze bankowym częste są utyskiwania na to, że bezprecedensowo łagodna polityka pieniężna EBC obniża marże odsetkową w bankach. Sądzi pan, że EBC powinien już zacząć normalizować politykę, tak jak robi to amerykański Fed?
Polityki pieniężnej nie dostosowuje się do potrzeb banków, tylko do potrzeb gospodarki. EBC robi to moim zdaniem skutecznie, gdyby nie kilka jego odważnych decyzji z ostatnich lat, gospodarka stref euro byłaby dziś w gorszej kondycji. Dlatego nie ważyłbym się krytykować EBC, choć jest jasne, że jego polityka spłaszcza krzywą rentowności (zmniejsza różnicę między długoterminowymi i krótkoterminowymi stopami procentowymi – red.), co negatywnie wpływa na wyniki banków. Ale polityka pieniężna jest taka, jak być musi, a my jako bank musimy się do tych warunków dostosować, np. obniżając koszty, rewidując strukturę opłat za rozmaite usługi. Osłabionym po kryzysie bankom na pewno łatwiej byłoby wyjść na prostą, gdyby krzywa rentowności była bardziej stroma a marże odsetkowe wyższe. Ale są inne metody, żeby sobie z tym radzić.
Jak francuska gospodarka radzi sobie pod rządami Emmanuela Macrona? Z jego prezydenturą wiązano duże nadzieje.
To prawda, że oczekiwania pod adresem Macrona były ogromne. Wyborcy nie tylko powierzyli mu prezydenturę, ale też jego partia zwyciężyła niedługo później w wyborach parlamentarnych. Dokonując takiego wyboru Francuzi odpowiedzieli sobie na trzy pytania. Po pierwsze, kim jesteśmy? Nie są radykałami, gotowymi głosować na Front Narodowy. Po drugie, czego chcemy? Chcemy pracy dla naszych dzieci. Bo stopa bezrobocia dla młodych była bardzo wysoka. Po trzecie, jak to zrobić? Akceptując reformy, nawet jeśli będą bolesne, i pozostając w strefie euro - bo Macron był zdecydowanie najbardziej proeuropejskim kandydatem w ubiegłorocznych wyborach. Jest za wcześnie, aby oceniać, czy Macronowi uda się spełnić pokładane w nim nadzieje, choć niektóre reformy już się rozpoczęły. Ale już widać, że nastroje we Francji się zmieniły, jest więcej optymizmu. Firmy chętniej inwestują, przyspieszył też wzrost konsumpcji. Wydaje mi się, że gospodarka jest na właściwych torach.
Gdy był pan prezesem EBOiR Czechy zostały przesunięte do grupy gospodarek rozwiniętych, które nie potrzebują już wsparcia tej instytucji. Od tego czasu minęło 10 lat, a EBOiR kolejnej takiej decyzji nie podjął, choć niektóre z państw, w których jest obecny, są zamożniejsze, niż Czechy w 2008 r. Dotyczy to też Polski. Czy nie ma Pan wrażenia, że EBOiR zapomniał o swojej misji i działa niczym komercyjny bank, angażujący się w rentowne przedsięwzięcia? Czy Polska potrzebuje pomocy EBOiR?