Rocznica Porozumień z 31 sierpnia 1980 roku w sposób naturalny skłania do wspomnień i niełatwych pytań: skąd wychodziliśmy i co chcieliśmy osiągnąć? Dlaczego obraliśmy akurat taką drogę i czy były inne? Jaki jej szmat już przebyliśmy i czy na pewno prowadzi ku zamierzonym celom? Czy jest to nadal ta sama droga, na którą wstępowaliśmy przeszło 30 lat temu? I najważniejsze – jak nasze dalsze cele i priorytety mamy zmieniać i korygować, aby odpowiadały potrzebom nowych pokoleń, bez wiązania ich rąk tym, co wybierali ich dziadkowie i rodzice, którzy musieli się mierzyć z innymi gospodarczymi i geopolitycznymi wyzwaniami.
Najpierw zatem o tym, czym była gospodarka centralnie planowana modelu sowieckiego. Ten pozornie technokratyczny termin skrywa polityczną treść – komunistycznego centralizmu i dyktatury, z podporządkowaniem gospodarki polityce. Co prawda, pomijając lata 1949-1953, akurat w Polsce ta dyktatura była mniej surowa niż w innych krajach bloku. Zachowaliśmy małe, rodzinne gospodarstwa rolne, Kościół katolicki nie był w pełni podporządkowany komunistom, na obrzeżach gospodarki funkcjonował niewielki sektor prywatny, pewien margines swobód miało życie kulturalne i naukowe. Z tych powodów Polskę uważano za „najweselszy barak" w komunistycznym obozie. Wszystkie te okoliczności po 1989 r. sprzyjały naszym przemianom zapoczątkowanym Rewolucją „Solidarności".
Powojenna odbudowa, forsowne uprzemysłowienie, wydatki związane z „zimną wojną", doktryna „dogonić i przegonić" system gospodarki kapitalistycznej, wzmagały nacisk na stały i narastający rozziew między produkcją artykułów spożycia, często pierwszej potrzeby, na rzecz produkcji artykułów inwestycyjnych i zbrojeniowych oraz dla aparatu państwa. Nacjonalizacja przesunęła prawa własności w ręce administracji państwowej, ale nawet w średnim terminie nie mogła dostarczyć bieżącego kapitału koniecznego do normalnego funkcjonowania przejętych aktywów majątkowych. Drenowanie drobnego przemysłu, handlu i rzemiosła („bitwa o handel") ani „rozkułaczanie wsi" niewiele mogły pomóc. Uzyskiwane środki miały charakter jednorazowy i były niewielkie, tam gdzie potrzebny był stały, szeroki strumień bieżących dochodów. Bez pomocy w ramach Planu Marshalla, tę politykę gospodarczą finansowano poprzez przymusowe oszczędności gospodarstw domowych, niski wzrost płac realnych, gwałtowne podwyżki cen artykułów konsumpcyjnych, stałe braki w zaopatrzeniu, a okresowo także racjonowanie. Wybitny węgierski ekonomista Janos Kornai stan ten nazywał „gospodarką niedoborów".
Drugim trwałym problemem gospodarki centralnie planowanej był niski strumień postępu technicznego. W systemie kapitalistycznym centralną postacią sceny aktywności gospodarczej jest przedsiębiorca innowator, który w dążeniu do własnego zysku wprowadza nowe technologie, nowe produkty czy znajduje nowe zastosowania dla swojej wytwórczości i nowe rynki zbytu. W systemie gospodarki centralnie planowanej, pod nieobecność kapitalistycznego przedsiębiorcy, można było tylko mniej lub bardziej udanie imitować zachodnie technologie. O dynamice rozwoju decydował wzrost zatrudnienia i w niewielkim stopniu wzrost wydajności pracy – wzrost był nie intensywny, ale ekstensywny.
Po śmierci Stalina podejmowano w Polsce wiele prób reformowania gospodarki, jej odpolitycznienia oraz włączenia do systemu zarządzania przedsiębiorstwem motywacji opartej na zysku. Taki sens miały projekty reform podejmowane po Październiku 1956 r. z próbą oddania części bieżących decyzji na rzecz rad robotniczych; Wielkich Organizacji Gospodarczych w latach 60. z próbą przekazania części decyzji na rzecz kadry menedżerskiej, i wiele następnych.