Polski przemysł potrzebuje konkurencyjnych cen prądu

Firmy powinny zastanawiać się, czym zastąpić dany produkt lub jak zmienić technologię jego produkcji, a nie jak teraz – gdzie przenieść swoją produkcję poza granice UE – podkreśla Olga Dzilińska-Pietrzak, wiceprzewodnicząca FOEEiG.

Publikacja: 13.04.2021 21:00

Polski przemysł potrzebuje konkurencyjnych cen prądu

Foto: materiały prasowe

Jak przemysł radzi sobie z rosnącymi cenami prądu?

Rosnące ceny to przede wszystkim konsekwencja mocno drożejących uprawnień do emisji CO2, które wprost wpływają na ceny energii elektrycznej w Polsce. Większość prognoz wskazuje na to, że ceny prądu w długim terminie dalej będą wzrastać, dlatego tak ważne są inwestycje w te źródła energii, które są pozbawione kosztów emisji CO2. Z naszej perspektywy najlepsze byłyby inwestycje w źródła o najniższych kosztach, a więc przede wszystkim OZE. Komisja Europejska prognozuje, że zwiększenie udziału OZE w energetyce w długim terminie może doprowadzić do spadku cen prądu. Tyle że aby osiągnąć taki efekt, najpierw czekają nas nie tylko duże inwestycje w nowe źródła wytwórcze, ale też w sieci przesyłowe i dystrybucyjne. Polska chce ponadto inwestować w energetykę jądrową, która ma tę zaletę, że jest źródłem stabilnym, a dla zakładów przemysłowych, zużywających stałą, dużą ilość energii przez 24 godziny na dobę, to bardzo obiecujący kierunek.

Ceny uprawnień do emisji CO2 przekroczyły już 40 euro za tonę i biją kolejne rekordy. To dodatkowy koszt dla przemysłu, ponoszony nie tylko w cenie prądu. Jak polskie firmy odnajdują się w tej sytuacji?

Ceny uprawnień do emisji niestety uderzają w przemysł bezpośrednio, bo płaci on za emisje z procesów produkcyjnych. To, co musimy zrobić, to modernizować zakłady, i to dzieje się od lat. Przykładem jest przemysł chemiczny – unijni producenci nawozów są jedną z najbardziej efektywnych energetycznie branż na świecie. W poprawie efektywności dochodzimy jednak do granic technologicznych, których bez istotnych innowacji nie uda się przekroczyć.

I tu obserwujemy paradoks unijnej polityki klimatycznej, bo drogą do obniżenia emisji przemysłowych jest elektryfikacja produkcji, która wymaga często dużo więcej niedrogiego prądu ze stabilnych źródeł. Tymczasem dopóki europejskie zakłady przemysłowe płacą za prąd coraz więcej (ze względu na drożejące uprawnienia do emisji i topniejące możliwości rekompensowania tych kosztów), może dochodzić do przenoszenia produkcji poza UE, co znacząco wpłynie na zwiększenie globalnej emisji zanieczyszczeń. Pamiętajmy, że my nie rywalizujemy jedynie z producentami z innych krajów unijnych, ale przede wszystkim z firmami spoza Unii Europejskiej, które nie ponoszą tak wysokich kosztów emisyjnych.

Jest to więc dla przemysłu bardzo duże wyzwanie, bo przez rosnące koszty nie tylko maleje marża, ale również rośnie presja na wzrost ceny produktów końcowych.

Może to się skończyć przenoszeniem produkcji – i tym samym emisji CO2 – poza UE?

To już się niestety dzieje. W niektórych branżach unijni producenci przenoszą się do Afryki Północnej, na Bliski Wschód, do Azji. Tam też przenoszone są miejsca pracy w przemyśle. Nie chodzi jednak wyłącznie o relokację zakładów przemysłowych do innych części świata. Ta ucieczka emisji objawia się też w tym, że zamykamy zakłady produkcyjne w Europie i w to miejsce zwiększamy import do UE produktów wytworzonych w krajach, które nie mają porównywalnych ograniczeń emisji CO2. W ten sposób w skali globalnej emisja nie tylko nie spada, ale wręcz rośnie. Teraz widzimy intensyfikację tego zjawiska, a najistotniejszym impulsem jego rozwoju było zaostrzenie unijnej polityki klimatycznej.

KE proponuje nałożenie podatku węglowego na towary spoza UE, których produkcja wiąże się z emisjami CO2. Czy to wystarczające wsparcie dla unijnego przemysłu?

Z zainteresowaniem przyglądamy się tej propozycji. Uważam, że przy realizacji polityki klimatycznej powinniśmy odejść od karania produkcji energochłonnej w UE na rzecz obciążenia kosztami emisji w towarach, bez względu na ich pochodzenie. W ten sposób nie tworzymy dodatkowych bodźców do „relokacji emisji", tylko zachęcimy do wykorzystywania tych towarów, których produkcja jest przyjazna dla środowiska. Przemysł będzie zastanawiał się, czym zastąpić dany produkt lub jak zmienić technologię jego produkcji, a nie jak teraz – gdzie poza granice UE przenieść swoją produkcję.

Jakiego jeszcze wsparcia potrzebuje przemysł?

UE, wspierając transformację gospodarki, musi dostrzec, że część technologii niskoemisyjnych, np. produkcja zielonego wodoru, to nie tylko ogromne nakłady inwestycyjne, ale też wysokie koszty operacyjne. To oznacza, że wdrożenie takiej technologii obniża marże producenta lub podnosi ceny wyrobów końcowych. Klient w pierwszej kolejności wybiera produkt tańszy, kierując się najczęściej ceną. Dlatego jeśli UE dąży do szybkiej transformacji, musi uwzględnić wsparcie dla technologii niskoemisyjnych także na etapie operacyjnym, a nie jedynie inwestycyjnym. Możemy tu mówić o różnych instrumentach pomocowych. Przykładem są kontrakty sektorowe albo różnicowe, które wyrównują producentowi różnicę w kosztach między technologią nową a tradycyjną. Dla nas bardzo ważne jest też wsparcie energetyki przemysłowej poprzez ograniczenie barier w rozwoju OZE i umożliwienie pozyskania środków – np. z funduszy unijnych – na zmianę jednostek wytwarzających energię w zakładach przemysłowych. Na duże wsparcie w obszarze obniżania kosztów energii i dostępu do zielonej energii mogą liczyć np. firmy w Niemczech, które dzięki temu mają o wiele lepszą pozycję konkurencyjną na rynku.

Jak duży potencjał tkwi w transformacji przyzakładowych elektrowni i elektrociepłowni?

Energetyka przemysłowa ma znaczący udział w całym systemie energetycznym kraju. To przede wszystkim źródła wytwórcze działające przy dużych zakładach produkcyjnych, oparte dziś głównie o paliwa kopalne. W tej grupie mamy bloki węglowe, ale również nowoczesne elektrociepłownie gazowe i odnawialne źródła energii. Uwzględnienie tego potencjału dobrze wpisuje się w filary i cele szczegółowe „Polityki energetycznej państwa do 2040 r.". Polska może szybciej zrealizować swoje cele związane z rozwojem OZE, ułatwiając zakładom przemysłowym transformację energetyki, przekazując na to środki finansowe lub eliminując bariery, np. w obszarze stawiania farm wiatrowych na terenach poprzemysłowych. Szacujemy, że potencjał energetyki przemysłowej to prawie 2 TWh energii elektrycznej w fotowoltaice i prawie 5 TWh w farmach wiatrowych. Przemysł mógłby też wziąć na siebie ciężar bilansowania zużycia energii poprzez podłączenie instalacji OZE bezpośrednio do zakładowych sieci, odciążając tym samym krajową sieć elektroenergetyczną.

Nowa polityka energetyczna państwa może poprawić konkurencyjność krajowych firm?

Na pewno będzie miała przełożenie na przemysł, zwłaszcza energochłonny, bo dostępność do konkurencyjnych cen energii jest jednym z czynników decydujących o naszej pozycji rynkowej za granicą oraz w kraju, gdzie nasze produkty konkurują z towarami importowymi.

Cieszymy się, że ten dokument został przyjęty przez polski rząd. Polityka energetyczna państwa daje nam obraz tego, co będzie się działo w polskiej energetyce w długim horyzoncie czasowym.

Pomóc firmom w ukierunkowaniu swoich inwestycji w stronę zrównoważonego rozwoju ma tzw. taksonomia UE, która wyznaczy standardy w tym obszarze. Czy polski przemysł jest na to gotowy?

Taksonomia UE jest bardzo ambitna. Za jej wprowadzeniem stoi założenie – umożliwienie wsparcia transformacji przez środki prywatnych inwestorów. Inwestorzy dostaną konkretną wskazówkę, które firmy i które projekty są „zrównoważone" – zgodne z taksonomią.

Sama definicja zrównoważonych inwestycji jest bardzo ogólna, pokazuje, jakie cele mają one realizować, czyli głównie złagodzenie skutków zmian klimatu, ochronę zasobów wodnych, przejście na gospodarkę obiegu zamkniętego, zapobieganie zanieczyszczeniom i ich kontrolę czy też ochronę bioróżnorodności. Dana inwestycja, aby uznać ją za zrównoważoną, musi spełnić którykolwiek z tych celów, ale jednocześnie nie może szkodzić żadnemu z nich. Jednak najistotniejsze są szczegóły, czyli m.in. techniczne kryteria oceny doprecyzowujące te zasady dla poszczególnych sektorów gospodarki. Dziś nie wiadomo jeszcze np., czy energia z atomu będzie uznana za zgodną z taksonomią, czy nie, trwają w tej sprawie prace grupy ekspertów. Nie mamy również jeszcze informacji, jak potraktowany zostanie przemysł nawozowy. Ważne jest, aby w tym procesie nie doszło do odgórnej dyskryminacji wybranych technologii.

Jak taksonomia może zmienić przemysł?

Przede wszystkim firmy będą zobowiązane do podawania informacji o tym, jaka część ich działalności jest zrównoważona zgodnie z przyjętą taksonomią. Będą musiały liczyć się także z tym, że banki – poczynając od tych z udziałem UE, jak np. Europejski Bank Inwestycyjny – dostosują swój portfel inwestycyjny do taksonomii. To z jest z jednej strony dobre, bo spowoduje efekt kuli śnieżnej, a więc wpłynie na zwiększenie prywatnych inwestycji służących transformacji gospodarki.

Z drugiej jednak strony, jeśli przepisy będą wspierały tylko wybrane technologie, to możemy zamknąć się w ścieżce rozwoju, która z perspektywy czasu może okazać się dla wybranych branż nieracjonalna, nieoptymalna. Warto więc zadbać o to, by na początkowym etapie przepisy nie były zbyt restrykcyjne oraz by podlegały okresowym przeglądom. W ten sposób unikniemy błędów i będziemy mogli inwestować w te technologie, które są najbardziej perspektywiczne.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację