Wszyscy mówią o etyce w biznesie i emailach wysyłanych ze służbowych komputerów. Chciałbym poznać ich zawartość. Jeśli faktycznie są w nich naganne treści właściciel miał pełne prawo „skazać„ Sobolewskiego na banicję. A tak wygląda to na dobrze sprzedającą się historię, którą media chętnie podchwyciły, a dla właściciela GPW doskonałym pretekstem do posunięcia prezesa. Człowieka, który czy go ktoś lubi czy nie, a wrogów mu nie brakuje, ma spore zasługi dla rozwoju GPW i rynku kapitałowego w Polsce. Pozornie faktycznie cała historia stawia prezesa w złym świetle. Ale czy powinna to być podstawa do jego usunięcia?. Mam nadzieję, że kiedyś poznamy fakty, które pozwolą jednoznacznie osądzić Sobolewskiego w tej sprawie.
Ale w całej tej historii jest jeszcze drugie dno, które nazywa się show biznes. I tu wina Sobolewskiego jest moim zdaniem ewidentna. „Ja ci pomogę zdobyć pieniądze a ty zatrudnisz moją partnerkę w swoim filmie". Tak mogła wyglądać rozmowa Ludwika Sobolewskiego i Patryka Vegi. Mógł to być też układ czysto przyjacielski, wszak prezes Sobolewski niejednokrotnie nazywał reżysera przyjacielem. Bez względu na to jak było takie działanie to psucie polskiego kina. Zatrudnianie w filmie asystentki (nawet najpiękniejszej), która ma ambicje aktorskie to lekka przesada. Pewnie nie jest to historia odosobniona, wszak w polskim kinie aż roi się od pseudo gwiazd. Ale czy miłośnik kina, jakim jest Ludwik Sobolewski powinien przykładać do tego rękę?.