Część z nich ma charakter egzogeniczny, jak zjawiska pogodowe, lecz część jest konsekwencją naszych zachowań. Dlatego najczęściej konkretne działania mogą zwiększać bądź zmniejszać ryzyko wystąpienia zdarzenia, na które jesteśmy narażeni.

W sensie ekonomicznych działania redukujące ryzyko prowadzą do zmniejszania wartości oczekiwanej szkody, a działania zwiększające ryzyko do jej wzrostu. W konsekwencji zachowania zmniejszające ryzyko powinny oznaczać niższą składkę, a zachowania ryzykowne powodować jej wzrost. Problem polega na tym, że nikt się nie przyzna do zachowań ryzykownych, jeśli będzie to prowadziło do zwiększenia wysokości składki. Przykładowo unika się wzywania policji do kolizji drogowej, by nie stracić ulgi za bezszkodową jazdę. Jeśli ktoś jeździ „zbyt dynamicznie”, a do tej pory nie spowodował wypadku, to czas działa na jego niekorzyść. Po pierwsze – nabiera przekonania, że jest coraz lepszym kierowcą, co skłania do dalszego zwiększania ryzyka, po drugie – wraz z wiekiem jego sprawność psychofizyczna może maleć.

Dlatego nie tylko wystąpienie szkody powinno wpływać na różnicowanie składki, ale też rutynowe zachowania ryzykowne danego kierowcy, np. nadmierna prędkość. Zgromadzenie zatem przez 12 miesięcy pewnej liczby punktów z tytułu wskazanych zachowań ryzykownych mogłoby zwiększać wysokość składki ubezpieczeniowej. Choć rozwiązanie to dla wielu kierowców początkowo okaże się kosztowne, to jednak w dalszej perspektywie może prowadzić do oszczędności wynikających z przestrzegania przepisów drogowych.

Odmienna kwestia to problem zapinania pasów. Można dla uproszczenia przyjąć, że nie wpływają one na bezpieczeństwo ruchu innych. Jednak zgodnie w wynikami zderzeń kontrolowanych zapięcie pasów istotnie zmniejsza obrażenia. Oznacza to, że dla poszkodowanego korzystającego z publicznej służby zdrowia niezapięcie pasów jest zachowaniem zwiększającym wysokość kosztów leczenia. Dlatego też można rozważyć wprowadzenie opłaty ryczałtowej nałożonej na osobę poszkodowaną w wypadku i korzystającą z publicznej służby zdrowia, która w chwili zdarzenia jechała bez zapiętych pasów bezpieczeństwa. Choć rozwiązanie to nie uzdrowi służby zdrowia, to może stanowić dodatkowe źródło dochodów i częściowo ograniczać koszty.

Dariusz Winek - główny ekonomista BGŻ