Zaistniałej sytuacji dziwią się też organizacje pracodawców. Swym dziwieniem się są już tak zmęczone, że odmawiają nawet komentarza dziennikarzom. A przecież sprawa jest oczywista. Inwestycje w drogę widać – bo może po niej jeździć elektorat. Inwestycji w firmę zaś nie widać, bo polega np. na zakupie nowych maszyn. Mało tego – nawet gdy inwestycję widać, kole w oczy sąsiadów. Tracenie czasu na coś, co wkurza elektorat, a w dodatku nie daje się otworzyć z pompą i w błysku fleszy, jest działaniem z punktu widzenia samorządowca nieracjonalnym.

Problem tkwi – jak zwykle – w zbyt wąskich horyzontach. Droga i oczyszczalnie są oczywiście niezbędne. W interesie nas wszystkich leży, by stawiać je szybko – w ten sposób gonimy Europę. Ale to głównie małe i średnie firmy – a nie publiczne zamówienia – powinny tworzyć rozwój gospodarczy. I im też trzeba pomagać, nawet jeśli na efekty trzeba będzie poczekać.