Analitycy pewnie pracowali ciężko cały weekend, a ich przełożeni w wielkim stresie w poniedziałek wcześnie rano podejmowali decyzję o upublicznieniu raportu, gdyż jest ważny dla klientów i odpowiedzialnie przygotowany. A że przypadkiem wyszło, iż akurat rozpoczynają się notowania i nikt nie zdąży ustosunkować się do treści raportu, skomentować go, ba, nie zdąży nawet dokładnie zapoznać się z nim, to… trudno.

Toczy się dyskusja nad zasadami ładu korporacyjnego. Mamy np. zasady dotyczące spółek publicznych czy też inwestorów finansowych, pewnie za chwilę ktoś zaproponuje zasady ładu korporacyjnego analityków giełdowych. Może też dodatkowo organy nadzoru zdecydują się na rewizję i uszczegółowienie przepisów dotyczących publikacji rekomendacji. Ale czy o to w gruncie rzeczy chodzi? Albo ktoś wyniósł zasady przyzwoitości z domu rodzinnego, albo nie. Można tworzyć szczegółowe regulacje, ale one zachęcają tylko do znajdowania metod postępowania formalnie zgodnych, a w rzeczywistości u większości ludzi pozostawiających niesmak. A w skrajnym przypadku raport analityczny zostanie przygotowany i opublikowany na Wyspach Tuamotu. Nie wiecie państwo, gdzie to jest? Ja też nie.

Czy zatem istnieje jakaś nadzieja dla inwestorów? W XIX wieku postępowania zgodne z zasadami przyzwoitości były wymuszane przez pojedynek. Czasami mam wrażenie, że teraz przydałoby się takie rozwiązanie. Więc może poprzestaniemy na banalnym procesie sądowym? Nie słyszałem, aby ktoś bezkarnie w USA próbował opublikować raport z rekomendacjami, nie dając szans na jego rzetelną analizę i ustosunkowanie się do niego. Czyżby bano się tamtejszego wymiaru sprawiedliwości? A może tak sądy w Polsce mogłyby się takimi sprawami zajmować i egzekwować stosowanie zasad przyzwoitości? Może wyrok zasądzający odszkodowanie od instytucji rekomendującej dla poszkodowanych inwestorów i zadośćuczynienie na rzecz spółki, której dobre imię zostało zszargane poprzez dziwaczne zachowanie kursu akcji, przywróciłby ciężko pracującym bankierom trzeźwość sądów. I jeszcze raz podkreślam, nie chodzi o to, co opublikowali, tylko jak i kiedy.