Połowa 2006 r. Kazimierz Herba – właściciel hurtowni farmaceutyków z Torunia, zajmującej wówczas trzecie miejsce pod względem udziałów w rynku – zapowiada, że w ciągu roku zostanie liderem branży. Reakcją są pobłażliwe uśmiechy. Torfarm traktowany jest wówczas jak uboższy krewny krajowych potentatów, PGF i Farmacolu – hurtowni mających własne sieci apteczne.
W październiku 2007 r. toruńska spółka ogłasza, że kontroluje już 21 proc. rynku dystrybucji aptecznej, co oznacza pozycję numer jeden. Prysł sceptycyzm tych, którzy nie wierzyli, że Herba osiągnie cel.
Ostatnie dwa lata w hurtowym handlu lekami należały do niego: nie tylko dogonił, ale i wyprzedził rywali. Do pełni szczęścia brakowało mu tylko planowanej od dawna fuzji z Prosperem, którego wyniki finansowe pogorszyły się jeszcze przed globalnym kryzysem.
W czerwcu 2008 r. doradca Prospera, firma Vienna Capital Partners, przygotowała ofertę sprzedaży firmy, która trafiła do kilku inwestorów – o czym pisaliśmy pierwsi w „Rz”.
Rozmowy Herby z właścicielem spółki Tadeuszem Wesołowskim zaczęły się znacznie wcześniej. Kilka razy transakcja była już blisko finału, ale dochodziło do impasu w negocjacjach. Ostatnie takie przesilenie miało miejsce w grudniu 2008 r. – Tym razem jednak to, że do przejęcia dojdzie, jest pewne na 99 proc. – mówi „Rz” osoba zbliżona do jednej ze spółek.