Winni zawsze są inni

Autorski przegląd prasy Zaraza długu się rozprzestrzenia. Do finansowego czyśćca, w którym jest już Grecja, zgodnie z obawami dołączają kolejne kraje

Publikacja: 07.07.2011 10:59

„Moody's sieje popłoch" donosi „Gazeta Wyborcza". Agencja ratingowa znacząco obniżyła przedwczoraj ocenę wiarygodności kredytowej Portugalii. Innymi słowy boi się, czy rząd w Lizbonie będzie w stanie spłacać zaciągnięte i zaciągane w przyszłości długi.

Obawy Moody's rozlały się po Europie, docierając nawet do Warszawy. W efekcie zamiast spektakularnego debiutu, największy na Starym Kontynencie producent węgla koksowniczego JSW, zamiast dać sowicie zarobić inwestorom, dał im tylko nadzieję, że kiedyś może tak się stanie.

Jak można dowiedzieć się z „Rzeczpospolitej", działania agencji ratingowych, zostały ostro skrytykowane przez Komisję Europejską, o rządzie w Lizbonie nie wspominając. Między oboma tymi ośrodkami władzy powinowactwo jest zresztą mocne, bo na czele KE stoi Portugalczyk - Jose Manuel Barroso. Niezadowolenia nie kryli też inni.

– Dosyć już tych samospełniających się proroctw, które tylko komplikują sytuację krajów starających się ratować gospodarkę – grzmiał niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble.

Rozumiem, że decyzja Moody's jest bolesna. Ale w ostrych reakcjach polityków jest dużo hipokryzji. Te same agencje ratingowe, które teraz ostrzegają przed ryzykiem, które może zaowocować eskalacją kryzysu finansowego, jeszcze dwa lata temu, odżegnywane były od czci i wiary za to, że przed poprzednim kryzysem niedoszacowały ryzyko bankowych spekulacji.

Wygląda na to, że bez względu co agencje zrobią i tak to one będą winne. A nie bankowcy sprzedający klientom długi nie do odzyskania, czy politycy, którzy walcząc o władzę obiecują wyborcom więcej, niż na to stać gospodarki ich krajów.

A że dostało się przy okazji JSW – no cóż tak już w życiu bywa. Czasami dostaje się za nic. Wystarczy pojawić się w złym miejscu o złej godzinie.

Jest taki brzydki wyraz – konwergencja. Brzydki, ale jeśli chodzi o elektronikę konwergencja odbywa się od lat na naszych oczach i to w szybkim tempie. I tak Internet przejmuje powoli funkcję telewizji (usługi video on demand czy streaming live), a komórki funkcje komputerów (gry, dostęp do sieci). Docelowo, jak wymarzyło sobie już przed laty wiele firm technologicznych, statystyczny obywatel świata będzie potrzebował tylko dwóch urządzeń, by cieszyć się rozrywką – stacjonarnego i przenośnego. Może kiedyś wystarczy mu tylko jedno z nich – mobilne?

Na razie „Smartfony i tablety przypuściły szturm na sieć" – donosi „Rzeczpospolita". Co dwudziesta odsłona wszystkich stron internetowych na świecie odbywa się już za pomocą komórek z funkcjonalnościami zbliżonymi do komputerów. I choć na razie to głównie wizyty na portalach, to analitycy wieszczą, że już za 4 lata przez komórki będziemy już regularnie oglądać filmy z Internetu.

Ciekawe, co by powiedzieli na to nasi przodkowie – dajmy na to sprzed stu lat? Technologii, by pewnie nie zrozumieli, ale niewątpliwie byliby w szoku kulturowym. W końcu zobaczyliby społeczeństwo, dla którego najwyższą wartością jest rozrywka. Wystarczy sięgnąć do kieszeni.

Szok byłby tym większy, że dla nich rozrywką były książki czy opera. Dla nas to już kultura wyższa.

Opinie Ekonomiczne
Kryptowaluty: ostrzegam przed wpuszczaniem ryzyka do banków
Opinie Ekonomiczne
Tusk angażuje Brzoskę do deregulacji. Dobry ruch
Opinie Ekonomiczne
Polityczne DNA państwowych spółek
Opinie Ekonomiczne
Pierwsza wiceprezes BGK: Wydajność pracy kluczem do wzrostu gospodarczego?
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Cyfrowa gospodarka nie rozwinie się w skansenie