Reklama
Rozwiń
Reklama

Amerykański poker

Inwestorzy i komentatorzy byli prawie pewni, że w ostatniej chwili przywódcy demokratów i republikanów dogadają się w kwestii zwiększenia limitu zadłużenia. I rzeczywiście tak się stało

Publikacja: 01.08.2011 20:48

W końcu za kadencji Baracka Obamy zrobiono to już trzy razy, a od 1940 roku Amerykanie średnio co dziewięć miesięcy podnoszą limity. Licząc od 1960 roku, były one podwyższane 78 razy.

Oczywiście takie porozumienie można byłoby osiągnąć, nie igrając z ogniem, ale tu chodziło o polityczny show, a nie o ekonomiczną kalkulację. Obama i demokraci pokazali więc, jak bardzo troszczą się o biednych i jak bardzo próbują wreszcie dobrać się do skóry posiadaczom prywatnych odrzutowców. Republikanie zaś udowodnili, że próbują rozliczać rozrzutnych demokratów i wreszcie zrobić coś z rosnącym długiem. Najwięcej na tej batalii zyskała jednak republikańska frakcja Tea Party, która zmusiła swojego partyjnego speakera (Johna Boehnera) do sporych ustępstw. Ale kompromis i tak nie spodoba się wielu republikanom i demokratom.

W tle politycznego przedstawienia są jednak prawdziwe pieniądze. Rynki obawiają się bowiem jak zachowania się agencji ratingowych. Oczekiwały one długoletniego planu cięć wydatków w wysokości 4 bln dol., tymczasem w ciągu dziesięciu lat cięcia mają sięgnąć "jedynie" 3 bln dol. Jeśli się okaże, że propozycje Obamy i republikanów będą dla strażników wiarygodności USA – czyli agencji Standard & Poor's i Moody's – zbyt łagodne, mogą się one zdecydować na obniżenie ratingu z obecnego AAA na niższy.  A taką ocenę Stany Zjednoczone mają od lat 20. ubiegłego wieku.

Czy byłby to koniec świata nowoczesnych finansów? Aż tak czarny scenariusz nam nie grozi. Można by się jednak obawiać masowej wyprzedaży amerykańskich obligacji i akcji. Wiele funduszy i banków ma bowiem w swoich statutach  zapisaną zasadę, że jeśli dany kraj traci najwyższy rating, to automatycznie sprzedają one jego aktywa.

Nie ma jednak powodu do histerii – czas po upadku Lehman Brothers pokazał, że zmienić można wszystkie zasady, jeśli jest taka potrzeba. Swoje reguły mogą więc zmienić też posiadacze amerykańskich papierów, gdy nie będą mieli innego wyjścia.

Reklama
Reklama

Na razie wszyscy uciekają do bezpiecznych aktywów – drożeją frank i złoto. Znów nastał idealny czas dla spekulantów.

W końcu za kadencji Baracka Obamy zrobiono to już trzy razy, a od 1940 roku Amerykanie średnio co dziewięć miesięcy podnoszą limity. Licząc od 1960 roku, były one podwyższane 78 razy.

Oczywiście takie porozumienie można byłoby osiągnąć, nie igrając z ogniem, ale tu chodziło o polityczny show, a nie o ekonomiczną kalkulację. Obama i demokraci pokazali więc, jak bardzo troszczą się o biednych i jak bardzo próbują wreszcie dobrać się do skóry posiadaczom prywatnych odrzutowców. Republikanie zaś udowodnili, że próbują rozliczać rozrzutnych demokratów i wreszcie zrobić coś z rosnącym długiem. Najwięcej na tej batalii zyskała jednak republikańska frakcja Tea Party, która zmusiła swojego partyjnego speakera (Johna Boehnera) do sporych ustępstw. Ale kompromis i tak nie spodoba się wielu republikanom i demokratom.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Cezary Szymanek: Omnibus i ambasador. Kto naprawdę boi się wolnego rynku
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Niewidzialne kobiety. O równość szans będziemy walczyć jeszcze 100 lat
Opinie Ekonomiczne
Prezes FOR: Panie Prezydencie, niech Pan dotrzyma słowa!
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Europejska innowacyjność potrzebuje Europy
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Opinie Ekonomiczne
Lis w kurniku: chińska ekspansja wymusza wyprzedaże i cięcia cen aut
Opinie Ekonomiczne
USA kontra Chiny: półprzewodniki jako pole bitwy?
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama