Reklama
Rozwiń
Reklama

Kolejarzom chodzi nie tylko o pieniądze

Oficjalnie głównym powodem wczorajszego strajku w Przewozach Regionalnych, największej polskiej spółce kolejowej, były postulaty płacowe

Publikacja: 17.08.2011 20:31

Związkowcy zażądali podwyżki, a od zatrzymania pociągów nie odwiodła ich nawet deklaracja rządu, że owszem – mogą dostać więcej pieniędzy, ale w kilku ratach. Kolejarze chcą wzrostu wynagrodzeń maksymalnie w dwóch transzach.

 

I choć jestem przekonany, że gdyby ich postulaty zostały spełnione, pociągi natychmiast by ruszyły (perspektywa wzrostu zawartości portfeli odsunęłaby w cień wszystkie inne problemy), to w tym proteście nie poszło tylko  o pieniądze.

Trudno o bardziej skomplikowaną strukturę udziałowców niż ta, jaką  mają Przewozy Regionalne. Właścicielami spółki są marszałkowie wszystkich  16 województw. Teoretycznie każdy z nich powinien dbać  o stabilną sytuację firmy i jej jak najlepsze wyniki.  Ale tylko teoretycznie. Bo czy nie ma konfliktu interesów  w tym, że poszczególne regiony otwierają własne, konkurencyjne spółki kolejowe (np. Koleje Śląskie czy Koleje Dolnośląskie), które podbierają połączenia, tabor i pasażerów Przewozom Regionalnym? Przeciw  takiej, a nie innej postawie właścicieli, którym – jak widać – niekoniecznie zależy na rozwoju własnej firmy, także protestowali kolejarze  w Przewozach Regionalnych.

Warto jednak zwrócić  uwagę na nieprzypadkowy termin strajku – nie tylko  w wakacyjnym szczycie  podróży, ale także przed  zbliżającymi się powoli  wyborami parlamentarnymi. To woda na młyn opozycji, która uznała, że właśnie  wczorajszy protest czy  ubiegłotygodniowy wypadek pociągu pod Piotrkowem  dowodzą zapaści polskiej infrastruktury kolejowej, i zapowiedziała, że złoży kolejny już wniosek o odwołanie ministra infrastruktury.

Reklama
Reklama

Czy Cezary Grabarczyk  powinien właśnie teraz  w trakcie kampanii wyborczej odejść ze stanowiska?  Jedno jest pewne: to już  kolejny minister infrastruktury, który nie może sobie  poradzić z galimatiasem  na kolei.

Związkowcy zażądali podwyżki, a od zatrzymania pociągów nie odwiodła ich nawet deklaracja rządu, że owszem – mogą dostać więcej pieniędzy, ale w kilku ratach. Kolejarze chcą wzrostu wynagrodzeń maksymalnie w dwóch transzach.

I choć jestem przekonany, że gdyby ich postulaty zostały spełnione, pociągi natychmiast by ruszyły (perspektywa wzrostu zawartości portfeli odsunęłaby w cień wszystkie inne problemy), to w tym proteście nie poszło tylko  o pieniądze.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: USA kontra Chiny: półprzewodniki jako pole bitwy?
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Dlaczego sukces lepiej widać z zewnątrz
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Nie ma darmowych lunchów. Regulacji też
Opinie Ekonomiczne
Marcin Piasecki: Narodowa obronność na pół gwizdka
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Jesteśmy mistrzami świata. W prokrastynacji
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama