Jakby nie patrzeć pachnie megalomanią. I to spóźnioną. Bo żeby być branym pod uwagę potrzebna jest nie tylko jakaś pozycja w polityce międzynarodowej (a tej PiS sam się przez lata pozbawiał), ale i szybkość reakcji na wydarzenia. Ogłoszenie recepty na przyszłość UE po jej najważniejszym szczycie to trochę tak, jakby spóźnić się na rozmowę o pracę. Zważywszy, że PiS reprezentuje miliony wyborców można to uznać za spóźnienie grupowe.
Zadziwiające jest też to, że opozycja zaczyna działać dopiero wtedy, gdy „podpuści ją" szef MSZ z wrażego obozu. Wcześniej nie było pomysłu czy może motywacji? PiS zachowuje się jak uczeń wezwany do tablicy. Ciekawe, czy jest przygotowany do lekcji.
„Gazeta Wyborcza" dotarła do projektu podatku od transakcji finansowych. „Podatek ma dotyczyć wszystkich instytucji finansowych, a więc funduszy inwestycyjnych, firm ubezpieczeniowych, leasingowych, funduszy emerytalnych, biur maklerskich itp." W skrócie podatek, proponowany od dawna przez polskiego komisarza Janusza Lewandowskiego, ma objąć transakcje wszystkimi papierami wartościowymi ze szczególnym uwzględnieniem akcji, obligacji (ale tylko obrotu wtórnego), kontraktów terminowych (bez powiązanej fizycznej dostawy towaru). Nie dotknie on kredytów, lokat, czy transakcji ubezpieczeniowych.
Taki podatek to dobry pomysł . Niewielka skala opodatkowania (nieoficjalnie mówi się o 0,1 proc.) spowoduje, że będzie on dotkliwy dla wszystkich zarabiających na wielu, szybkich transakcjach z małym zyskiem (czyli ma uderzyć w spekulację na rynkach finansowych), a nie powinien być dotkliwy dla tych, którzy np. kupują akcje traktując je jako inwestycję w firmę. Co de facto jest podstawą powołania do życia giełd.
Ma tylko jedną ważną wadę, która może spowodować, że nigdy nie wejdzie w życie. Będzie skuteczny tylko wtedy, gdy podobne regulacje wprowadzą kraje będące centrami finansowymi świata. Pozwoliłoby to ograniczyć skalę ucieczki kapitału na rynki, które dzięki istnieniu takiego prawa stałyby się rodzajem rajów podatkowych. I tu jest problem, bo nie tylko nic nie wskazuje na to, że Stany Zjednoczone czy Japonia byłyby zainteresowane wprowadzeniem podobnego podatku, ale także w Unii Europejskiej istnieje silna opozycja wobec tego pomysłu. Brytyjczycy szacują, że obroty City stanowią od 30 do 50 proc. PKB tego kraju. Ucieczka bankierów za ocean oznaczałaby w Wielkiej Brytanii recesję, z której trudno byłoby Wyspiarzom wyjść.