Tuż przed długim weekendem producent maszyn górniczych Famur ogłosił podpisanie rekordowego kontraktu, wartego 147 mln zł z Kompanią Węglową. Żeby zobrazować wielkość tej umowy należy zaznaczyć, że w całym 2010 r. przychody katowickiego producenta maszyn wyniosły 885,4 mln zł. Jednak to, że kontrakt został podpisany, to także zasługa tego, że kopalnie mają co wydawać – ich wyniki za 2011 r. należą do najlepszych w historii. Sama Kompania przyznaje, że ok. 0,5 mld zł czystego zysku to jej rekordowy wynik.
Pojawia się więc pytanie, czy nasze górnictwo węgla wybiera polskie maszyny dlatego, że to najprostszy wybór? Chyba nie. Zwłaszcza, że ostatnio zakłady górnicze dość głośno buntowały się przeciwko podwyżkom cen urządzeń. Dlaczego więc stawiają na maszyny Kopeksu czy Famuru, czyli rodzimych producentów? Okazuje się, że ta niełatwa współpraca staje się coraz bardziej owocna, bo i jedni i drudzy deklarują chęć budowy marki polskiego górnictwa. I to oddawanie usług pod jeden adres (czyli park maszynowy wraz z serwisem od jednego producenta) zaczyna procentować. Jeśli bowiem nasze górnictwo węgla, największe w UE i drugie co do wielkości w Europie stawia na nasze maszyny, inni też zaczynają się do nich przekonywać. Efektem tego są więc potem zagraniczne kontrakty naszych producentów, jak choćby Famuru z czeską OKD z grupy NWR (ponad 50 mln zł) czy ostatnie duże umowy Kopeksu w Argentynie (ponad 27 mln euro) i Rosji (ponad 16 mln euro). 2012 r. może więc okazać się przełomowy we współpracy polskich kopalń węgla kamiennego z rodzimymi producentami maszyn górniczych. Zwłaszcza, że kopalnie deklarują wzrost wydatków na inwestycje, w tym maszynowe, o ponad 10 proc.
Karolina Baca