Pracowałem dla NEC-a w Stanach od 2002 do 2008 roku, w ośrodku badawczym, którego zadaniem było opracowywanie nowych technologii, prototypów, proponowanie ewentualnych wdrożeń do produkcji. Tam stworzyłem grupę, która zajmowała się prototypowaniem systemów pamięci masowej do backupów, czyli do przechowywania kopii zapasowych. W końcu wymyśliliśmy system, który był skalowalny, można go budować poprzez zakładanie kolejnych stacji między plikami. To wszystko miało być jedną wielką całością – największe firmy mogłyby wtedy wszystkie swoje dane przechowywać na takich subkontach. Nad prototypem pracowaliśmy kilka lat. Okazało się to bardzo skomplikowane, ale w końcu powstał. W międzyczasie współpracowałem z informatykami z Polski. Zatrudniałem ich do współpracy przy budowaniu tego prototypu. To była współpraca zdalna, przez pocztę elektroniczną. Oni robili jakieś części prototypu, czasami przyjeżdżali do Stanów na kilkumiesięczny staż. Prototyp powstał, a z nim spory problem – co z nim zrobić? Standardowa droga jest taka, że projekt idzie do Japonii i jest rozwijany przez tamtejszych pracowników. Okazało się, że prototyp na taką procedurę jest zbyt skomplikowany. Rozwijanie go w Japonii rodziłoby zbyt dużo problemów. Poproszono mnie, bym się tym zajął. Zastanawiałem się długo i w końcu powiedziałem: „Dobrze, ale potrzebuję więcej ludzi". I to tych, którzy pracowali nad prototypem. Chciałem, by stanowili podstawę zespołu. Naturalne było, że musimy się przenieść do Polski, założyć firmę i zatrudnić więcej osób. Dla Japończyków nie była to łatwa decyzja – przecież ktoś wynosi kluczową wiedzę poza firmę, do własnego biznesu! Ale w trakcie negocjacji ustaliliśmy zasady współpracy i już od kilku lat to działa.
Nasz zespół się rozbudował. Zaczynaliśmy od 5–10 ludzi, teraz zespół liczy ok. 50 osób. NEC jest zadowolony – po dwóch latach produkt pojawił się na rynku. W tej chwili jest sprzedawany w Stanach, w Japonii i w Europie.
Wymyślamy nowe, ciekawe technologie, robimy prototypy, ale też rozwijamy produkt. Rozbudowujemy go o konkretne cechy, których życzą sobie klienci. Implementujemy je w uzgodnieniu z NEC-iem. Cały czas jest mnóstwo roboty, produkt zdobywa nowe rynki. My jesteśmy z tej współpracy bardzo zadowoleni. Nasi ludzie robią prace magisterskie o tym systemie, mamy też pierwszy doktorat. Współpracujemy z Wydziałem Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego. Powstała korzystna relacja. My dostajemy dobrze wyszkolonych absolwentów, a oni z kolei mają szansę robić coś na złożonym produkcie, sprzedawanym na całym świecie. Jest to dość nietypowa sytuacja. W Polsce dosyć rzadko to występuje.
Jak dużo czasu i pieniędzy NEC poświęca na badania i rozwój?
Bardzo dużo. To są setki milionów. Pion badawczy zatrudnia kilka czy kilkanaście tysięcy ludzi rozsianych po całym świecie. Laboratoria są w Europie, Stanach i Azji. My jesteśmy taką odnogą pionu badawczego. Co roku jest organizowany zjazd wszystkich ośrodków, na którym prezentują one swoje najnowsze osiągnięcia. Prezydent NEC-a ogląda rezultaty ich pracy, potem zapadają decyzje, w które projekty zainwestować więcej pieniędzy, a w które nie. Oni przywiązują bardzo dużą wagę do badań i rozwoju.