Zaskakujące jest, że dopiero teraz. W wielu przypadkach instytucje je sprzedające oskubywały klientów nie gorzej niż finalnie Amber Gold.
Wpłaty zjadane przez horrendalne prowizje, mgliste obietnice zysków czy wręcz zabieranie wszystkich wpłat, jeśli umowa została rozwiązana wcześniej, to tylko niewiele z zarzutów, jakie można skierować do firm ubezpieczeniowych oferujących takie produkty.
Przecież klienci wiedzą, co podpisują, i powinni przeczytać umowę, zanim to zrobią! Jednak o ile osoby, które wpłaciły pieniądze do wspomnianego Amber Gold, faktycznie miały możliwość sprawdzenia, że to instytucja o wątpliwej reputacji, w przypadku czołowych ubezpieczycieli już tak nie jest.
Regularnie odbieram telefony od różnego typu pośredników zachwalających właśnie takie polisy jako istny cud i możliwość zarabiania rekordowych pieniędzy. Gdy pytam o prowizje, nieco tracą rezon, choć potrafią jednocześnie wygadywać tak niesamowite bzdury, że jedynym ratunkiem jest zakończenie rozmowy.
Trzeba naprawdę mocno wczytać się w szczegóły, aby dowiedzieć się, że naprawdę niewiele im brak do klasycznej lichwy. Jednak o ile Amber Gold kpił z prawa i nadzoru i właściwie tego nie ukrywał, o tyle od uznanych i renomowanych ubezpieczycieli chyba wypada oczekiwać nieco więcej. Skoro potrafią sowicie wspierać kulturę, sport i działają najzupełniej legalnie, to nie powinny posuwać się niemal do oszustwa w majestacie prawa. Prowizję przekraczającą 100 proc. wpłat rocznie trudno przecież określić inaczej.