To nie żart. Uważam, że Donald Franciszek Tusk wraz z gromadką swoich ministrów powinien zostać zgłoszony do ekonomicznego Nobla. Nie, nie chodzi mi o nagrodzenie go za awansowanie miłościwie panującego nam ministra finansów Jacka Rostowskiego vel Jana Anthony'ego Vincenta-Rostowskiego na wicepremiera. Rząd Tuska zasługuje na noblowskie splendory za przeprowadzenie odważnego, przełomowego i rewolucyjnego eksperymentu ekonomicznego. W ostatnich latach wypróbował w praktyce teorię wybitnego brytyjskiego ekonomisty Johna Maynarda Keynesa. Wydał ogromne sumy na budowę autostrad, lotnisk, stadionów, orlików tudzież innej infrastruktury. Mimo wpompowania szerokim strumieniem gotówki w gospodarkę, zbankrutowały setki firm realizujących rządowe zlecenia budowlane. Gospodarka zwalnia, bezrobocie rośnie. Albo więc teoria Keynesa nie działa i należałoby oddać większość podręczników ekonomii na przemiał, albo dokonania rządu Tuska w tej materii są jakąś niesamowitą kosmiczną anomalią. W nadchodzących latach będzie jednak szansa na powtórzenie eksperymentu. Kolejne miliardy z Brukseli czekają na wpompowanie w gospodarkę. Zobaczymy, czy efekty będą podobne.