Na najnowszej kilka dni temu znalazły się m.in. kryształowe szklanki za 5 mln dolarów dla Departamentu Stanu i jakaś idiotyczna rzeźba w postaci kamiennego murku za pół miliona dla Departamentu Weteranów Wojennych. A także podróż do luksusowego ośrodka na Karaibach, grant na sprawdzenie, czy można zrobić pizzę korzystając z drukarki 3D oraz sławojka na Alasce za 100 tys. dolarów. Z kolei kilka dni temu przeczytałem, że podróże w polskim resorcie ochrony środowiska m.in. do Kostaryki, Gambii i Peru kosztowały 800 tysięcy złotych ( ćwierć miliona dolarów), czyli świat wydatków publicznych zawsze kręci się w tę samą stronę.
W Unii Europejskiej też, rzecz jasna. Think thank Open Europe, jak pamiętam, kilka lat temu opisał dziesięć najgłupszych dotacji, m.in. 2500 euro dla Wolfganga Porsche z funduszu rozwoju wsi na jego rezydencje myśliwską, 173 tysiące euro na luksusowe pole golfowe (zapewne z funduszu spójności), 7 mln euro za projekt wędrującego osła, który spotyka się z dziećmi i snuje refleksje nad tożsamością Europy oraz 40 tysięcy dotacji dla firmy wynajmującej egzotyczne zwierzęta na eventy.
Poszukując podobnych fanaberii w Polsce znalazłem perełkę - monumentalną Bibliotekę Międzyuczelnianą w Stalowej Woli na milion woluminów. Kosztowała około 20 mln złotych, ale uczelnie, które w założeniach miały przenieść do niej swoje księgozbiory, nie chcą tego zrobić. Podobno zbyt wysokie byłby koszty utrzymania (nie wiadomo ile wyniosą, ale z definicji dużo), a i własnych obiektów (wybudowanych też z funduszy UE) mają pod dostatkiem. Nie sposób się zorientować, czy w trzy miesiące po otwarciu, w ogóle ktoś się tam przeprowadził, zdaje się, że tylko część małej biblioteki miejskiej. Wygląda na to, że biblioteka bez książek to wyczyn na miarę zimnych term w Lidzbarku Warmińskim.
Natomiast parę dni temu ogłoszono wyniki przetargu na promocję megaścieżki rowerowej o długości prawie 2 tysięcy kilometrów i przebiegającej przez cztery województwa Polski Wschodniej oraz świętokrzyskie. Otóż sama promocja kosztować będzie 25 mln złotych, budowa ścieżki zaś ponad ćwierć miliarda.
We wrześniu 2013 trzech autorów Jan Misiąg, Wojciech Misiąg i Marcin Tomalak ogłosiło raport na temat efektywności wykorzystywania funduszy unijnych. Przeszedł niestety bez echa. Z bardziej wyrazistych wniosków: nie można wykazać korelacji pomiędzy tempem wzrostu PKB w poszczególnych województwach, a rozmiarami środków budżetowych Unii w nich wykorzystanych. Nie udało się również osiągnąć określonych w najważniejszych dokumentach programowych celów odnoszących się do zwiększenia spójności terytorialnej i społecznej. Niestety, oficjalna kontrola wydawania funduszy publicznych głównie dotyczy tego, czy uczyniono to zgodnie z prawem, a nie czy wydatek miał sens. Z doniesień z ostatnich dni wynika na przykład, że 200 mln zł publicznych pieniędzy na ratowanie firmy Polimex-Mostostal nie miało najmniejszego sensu. Ale jeśli uczyniono to zgodnie z przepisami to pies z kulawą nogą nie będzie miał pretensji. Ech, bogaty kraj.