Miastu wystarczyłby w takiej sytuacji dworzec dużo skromniejszy i znakomicie tańszy, ale dziura w ziemi już jest i z każdym dniem coraz trudniej się z tej inwestycji wycofać. Do tego jeszcze przekonanie Unii, by dała obiecaną na superdworzec dotację wcale nie jest łatwe, bo tzw. potoki pasażerów są ponoć za małe, by ostatecznie przekonać darczyńców do sensowności całego olbrzymiego przedsięwzięcia.
Łódź buduje sobie własną trasę W-Z. W porównaniu z Warszawą małą i krótką, ale i tak... za drogą. Brakuje – wg wyliczeń, które ujawniono niedawno – ponad 110 mln zł. Budowa jest rozgrzebana, kluczowa ulica w centrum miasta na długim odcinku zablokowana, jeśli prace nie zostaną zakończone może przepaść unijna dotacja, a wtedy za całą robotę przyjdzie płacić miastu.
Łódź buduje sobie Nowe Centrum. Jeden budynek już powstaje. Jest imponujący. Ale to tylko fragment wielkiego Centrum. Co powstanie obok, kiedy, za jakie pieniądze – nie bardzo wiadomo...
Wszystko to dzieje się w mieście, które ma niezły dworzec Kaliski, wielkie kłopoty z ruchem ciężarówek, które pędzą przez centrum, bo miasto nie ma obwodnicy i ma Piotrkowską, czyli centralną ulicę znaną – bez przesady – w sporej części Europy. Piotrkowską, która mocno podupadła, bo nie ma komu o nią zadbać.
Ambicje władz samorządowych to dobra rzecz, dofinansowanie unijne – jeszcze lepsza. Ale czasami jak do ciasta doda się za dużo dobrych składników wychodzi zakalec.