Optymizm ekspertów i mediów na pewno pomaga. Ważniejsza jest jednak lekcja, jaką państwo wyciągnęło po katastrofie budowlanej z lat 2010–2012, kiedy do wyścigu o kontrakty na budowę dróg z jednej strony przystąpiły młode polskie firmy dopiero budujące swój kapitał, a z drugiej światowe koncerny uciekające z Hiszpanii, Portugalii, Włoch przed kryzysem. Szukające miejsca, gdzie mogą zamortyzować swój sprzęt i przechować kadrę menedżerską. Polska ze swoimi tłustymi kontraktami na drogi była wyjątkową okazją. Kiedy przyszło do przetargów, koncerny oferowały niemal dumpingowe ceny, byle gdzieś przeczekać kryzys na Zachodzie. Polskie firmy wierzyły, że na koniec i tak rząd coś dopłaci.
No cóż, szczęśliwi ci, którzy przegrali przetargi albo na czas połapali się i ratowali firmy przed upadkiem. Rafako, PBG, Polimex przeszły gruntowną restrukturyzację, ograniczyły profil działania i wróciły na rynek, dziś zdominowany przez zachodnie koncerny. Przeszliśmy bolesną lekcję, ale dziś bez kompleksów możemy konkurować z zagranicznymi firmami. Co ważniejsze, Skarb Państwa też wyciągnął wnioski z kryzysu. Zaczął myśleć o inwestycjach energetycznych przez pryzmat polskich firm, rynku pracy, innowacyjności, a nie tylko cyfr podawanych w przetargach.
Opole, ambitny projekt energetyczny, to też kompleksowa strategia ważąca z jednej strony koszty, ale z drugiej bezpieczeństwo energetyczne, stabilizację wzrostu gospodarczego, rynek pracy i długoterminowe myślenie o polskiej myśli technicznej. Zaprzepaszczenie 65-letniego doświadczenia Rafako byłoby nie tylko osobistą tragedią pracowników i ich rodzin, ale też osłabieniem konkurencyjności polskiej branży budowlanej. Dziś raciborskie Rafako staje w równym szeregu z największymi w tej branży na świecie. W dwóch największych inwestycjach strategicznych dla naszej gospodarki polska firma jest liderem konsorcjum.
Kontrakty to jedno, ale rzecz, którą szczególnie warto odnotować, to zrozumienie państwa, że bez polskich firm, nawet jeżeli uda się zbudować drogi, mosty i elektrownie, nie da się odbudować trwale rynku pracy, zatrzymać w Polsce fachowców, przyciągać innowacyjne rozwiązania.
ARP potrafiła spojrzeć dalej niż bieżące projekty, wesprzeć polskie firmy budowlane, wesprzeć restrukturyzację Polimeksu, cieplejszym okiem spojrzeć na Rafako. Ktoś może to skwitować: jeszcze jeden objaw interwencjonizmu. Ale to właśnie są te konsekwentne działania, wieloletnie wsparcie państwa, które stały za sukcesem, dziś światowych, niemieckich, włoskich czy francuskich koncernów.