Reklama

Zambia, kraj ostrych kontrastów

Pozornie mogłaby uchodzić za jeden z najszczęśliwszych krajów w Afryce, jednak należy do najbiedniejszych na świecie – pisze prezes Kulczyk Foundation.

Publikacja: 02.07.2015 21:00

Zambia, kraj ostrych kontrastów

Foto: materiały prasowe

Pozornie Zambia ma tyle atutów, że mogłaby uchodzić za jeden z najszczęśliwszych krajów w Afryce. Nie brakuje jej cennych złóż mineralnych, a przepiękne Wodospady Wiktorii na rzece Zambezi – nazywane „Mosi-oa-Tunya", czyli „Mgłą, która grzmi" – są na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Co więcej, kraj może się pochwalić czymś, co na skalę afrykańską jest bardzo rzadko spotykane – pokojowym przekazywaniem władzy.

Cóż z tego, skoro kraj należy do najbiedniejszych na świecie, średnia długość życia nie przekracza tu 52 lat, a służba zdrowia pozostawia wiele do życzenia. To o tyle istotne, że nawet 1 na 15 Zambijczyków jest nosicielem HIV.

Choć głównym źródłem zakażeń pozostają kontakty seksualne, gwałtownie rośnie także liczba zakażeń na linii ciężarna matka – dziecko. W Zambii są takie rejony, w których nawet co trzecia ciężarna jest zakażona HIV.

Rząd w Lusace dostrzegł powagę sytuacji i aby przeciwdziałać epidemii, wdraża programy leczenia antyretrowirusowego. Dziś co piąty zakażony Zambijczyk może liczyć na dostęp do leków. Sytuacja jest więc dużo gorsza niż w sąsiednich Tanzanii, Angoli czy Namibii, ale nie tak tragiczna, jak w Botswanie, Lesotho czy Suazi, gdzie zakażony jest nawet co czwarty mieszkaniec.

Reklama
Reklama

Miedź i socjalizm

Trudna sytuacja Zambii nie wynika tylko z kolonialnej przeszłości, choć bez wątpienia Brytyjska Kompania Południowoafrykańska (BKP), która pod koniec XIX wieku uzyskała od rządu w Londynie koncesje na wydobycie surowców w tej części Afryki, nie była specjalnie zainteresowana poprawą poziomu życia tubylczej ludności.

Gdy Zambia wybijała się na przełomie lat 1963/1964 na niepodległość, od południa graniczyła z państwami wciąż będącymi koloniami: portugalskimi Mozambikiem i Angolą, brytyjskimi Południową Rodezją i Beczuaną (dzisiejsza Botswana) oraz rządzoną przez biały rasistowski reżim RPA. Nie ułatwiało to rozwijania normalnych relacji handlowych, a w skrajnych wypadkach powodowało nawet blokowanie granic i gospodarcze bojkoty.

Zambia popierała więc ruchy narodowowyzwoleńcze w południowej Afryce, a pierwszy prezydent, Kenneth Kaunda – jeden z najważniejszych ideologów afrykańskiego socjalizmu – szukał kontaktów z komunistami w Europie i Azji. Najwięcej zrozumienia znalazł w Pekinie. To właśnie inżynierowie z Chin pomogli zbudować w latach 70. linię kolejową do tanzańskiego portu Dar es-Saalam czy elektrownię wodną Kariba na rzece Zambezi.

Mimo politycznych zmian w Zambii i odejścia w wyniku pogarszającej się sytuacji gospodarczej w 1991 r. od zbudowanego przez Kaundę socjalistycznego systemu jednopartyjnego, Chiny pozostają największym inwestorem w Zambii, a liczba mieszkających tu Chińczyków sięga nawet 100 tys.

Głównym bogactwem kraju jest miedź. To największy w Afryce, a siódmy na świecie, eksporter tego cennego metalu. Największa część tzw. Pasa Miedzionośnego, w którym jest aż aż 15 proc. światowych zasobów, leży właśnie tu, w prowincji nie bez powodu nazwanej Copperbelt. Ale bogactwo złóż może być i błogosławieństwem, i przekleństwem. Zarobek na eksporcie minerałów kusi, by po macoszemu traktować inne gałęzie gospodarki. A rynek każdego surowca wcześniej czy później przechodzi załamanie.

Rynek miedzi zawalił się w 1973 r., co było pokłosiem globalnego kryzysu naftowego. Kraj wpadł w kryzys, z którego podnosi się do dziś.

Reklama
Reklama

Krótko po tym, jak Zambia uzyskała niepodległość, kopalnie należące do BKP znacjonalizowano. Zyski z eksportu miedzi miały posłużyć do budowy socjalizmu, co jednak się nie udało i doprowadziło w 1991 r. do referendum w sprawie ustroju państwowego.

Rządzący od 1964 r. Kaunda i jego partia oddali władzę Ruchowi na Rzecz Wielopartyjnej Demokracji Fredericka Chiluby. Kopalnie wkrótce zostały sprywatyzowane. Jest to dziś różnie ocenianie. Zdaniem ekonomistów i giełdowych analityków pozwoliła uratować upadającą gospodarkę, zdaniem organizacji pozarządowych – kopalnie sprzedano zagranicznym inwestorom za bezcen, a międzynarodowe korporacje wydobywają w Zambii miedź, płacąc często podatki poza granicami, co budżet pozbawia dużego dochodu. Faktem jest jednak, że górnicze osady do czasów świetności już nie wróciły, a infrastruktura drogowa czy środowisko naturalne wymagają natychmiastowych działań naprawczych. Gospodarka zaczęła jednak notować coraz lepsze wyniki.

Długa droga

W 2010 r. Bank Światowy (BŚ) uznał Zambię za jeden z najszybciej reformujących się gospodarczo państw Afryki. To właśnie w jej stolicy, Lusace, ma siedzibę afrykańska organizacja handlowa – Wspólny Rynek Afryki Wschodniej i Południowej. Poziom życia Zambijczyków sukcesywnie się poprawia. Wzrost gospodarczy wynosi ok. 6 proc., a PKB na głowę mieszkańca rośnie co roku o ok. 100 dol., zbliżając się powoli do 2000 dol.

Mocno poprawia się też sytuacja na rynku pracy. Jeszcze na początku wieku bez pracy był co drugi mieszkaniec kraju. Dziś bezrobocie wynosi 12–15 proc., a więc jest lepiej niż w dotkniętych kryzysem krajach południa Europy. To jednak tylko statystyka. Zdecydowana większość Zambijczyków pracuje na roli albo jako niewykwalifikowani robotnicy. Ich pensje, choć stale rosną, wciąż są nawet jak na afrykańskie warunki bardzo niskie.

Populacja rośnie bardzo szybko. W tym roku przekroczyła 15 mln, a według BŚ do 2030 r. jeszcze się podwoi. Zambia to kraj ludzi bardzo młodych. Ponad 80 proc. ma mniej niż 35 lat, ponad 65 proc. mniej niż 24 lata. Przeciętny Zambijczyk nie jest zatem nawet pełnoletni, bo ledwo skończył 17 lat.

To pewnie szybko się nie zmieni, bo Zambijczyków przedwcześnie zabija nie tylko wywołane wirusem HIV AIDS, ale także malaria i gruźlica. Dlatego Lusaka z oenzetowskich Milenijnych Celów Rozwoju najmocniej stara się wypełnić te ws. walki z chorobami zakaźnymi. A dalej jest zapewnienie wszystkim choćby podstawowej edukacji.

Reklama
Reklama

Droga do tych celów jest długa. W ostatnich dwóch latach udało się zmniejszyć śmiertelność dzieci o prawie 1/3 i poprawić dostęp do szkół. Ponad 80 proc. Zambijczyków potrafi pisać i czytać po angielsku, który jest językiem urzędowym. To dobry wynik, jeśli zauważyć, że w Zambii używanych jest ponad 70 języków i dialektów, a kiepski, jeśli porównać z sąsiadami. Gorzej od Zambii wypadają tylko Angola, Demokratyczna Republika Konga i Mozambik, ale te kraje, w odróżnieniu od Zambii, długie lata pogrążone były w wyniszczających wojnach domowych.

Przed Zambią zatem jeszcze bardzo dużo pracy, by podnieść się z nędzy. Niestety, zależne jest to nie tylko od starań władz w Lusace, ale także od cen miedzi. Te poszybowały w górę na początku wieku, ale notowały już kilka poważnych tąpnięć, z załamaniem w 2009 r. Zambia musi więc starać się dywersyfikować źródła dochodów. Inaczej znów może stać się poważnie zależna od decyzji zapadających za granicą – niegdyś w londyńskiej siedzibie BKP, a dziś w biurowcach chińskich czy europejskich właścicieli zambijskich kopalń.

—Autorka jest prezesem Kulczyk Foundation, propaguje ideę pomagania najuboższym poprzez wspieranie skutecznych projektów rozwojowych. Jest także wiceprezesem polskiego oddziału Green Cross International

Opinie Ekonomiczne
Prof. Sławiński: Banki centralne to nie GOPR ratujący instytucje, które za nic mają ryzyko systemowe
Opinie Ekonomiczne
Prof. Kołodko: Polak potrafi
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Europa staje się najbezpieczniejszym cmentarzem innowacji
Opinie Ekonomiczne
Nowa geografia kapitału: jak 2025 r. przetasował rynki akcji i dług?
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Druga Japonia i inne zasadzki statystyki
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama