Reklama

Administracjo! Najpierw ulecz się sama!

Nic gorzej nie świadczy o klinice dentystycznej niż sytuacja, w której personel w niej pracujący sam ma widoczne, rażące braki i zaniedbania w uzębieniu.

Publikacja: 28.02.2016 20:00

Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP

Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP

Foto: materiały prasowe

Tak też wygląda sytuacja naszego państwa, które planuje wprowadzić minimalną stawkę godzinową na poziomie 12 złotych, ozusowuje umowy cywilnoprawne, a samo myśli nad tym, jak obejść obie te regulacje w praktyce.

Bo problem tak naprawdę nie dotyczy przede wszystkim prywatnych przedsiębiorców, tych krwiopijców, kapitalistów, chytrych sklepikarzy, którymi socjalni populiści z lewa i prawa wciąż tak lubią straszyć. Problem zaczyna się w tym miejscu, w którym przedsiębiorca wchodzi w kontakt z administracją publiczną. I to właśnie wobec tej sfery, reprezentując środowisko pracodawców, mam poważne zastrzeżenia. Trudno ich zresztą nie mieć.

Bo oto firma X wygrywa przetarg na ochronę budynku Y należącego do publicznego właściciela. Przetarg wygrywa. Jak? To proste. Ceną. Najniższą, bo ta premiuje oferty w stosunku 90 do 10, gdzie 10 oznacza np. doświadczenie, a 90 – drakońskie cięcie kosztów. W branży ochroniarskiej głównym kosztem jest sam ochroniarz. Co więc się tnie? Są i takie „okazje", w których stosunek ten wynosi 95 do 5! Może zresztą, żeby nie było tak teoretycznie, darujmy sobie te iksy i igreki. Oto tylko kilka z setek przykładów z końca ubiegłego i początku tego roku: godzina robocza ochroniarza w Prokuraturze Okręgowej we Wrocławiu to 6,19 zł. W Urzędzie Miejskim w Łodzi to około 5,5 zł. Od tych kwot należy odjąć zarobki agencji ochrony. Te kwoty należy ozusować, o czym ogłaszający przetarg wie przecież doskonale! Pozostaje ok. 4–5 zł za godzinę. I co dalej? Czy sytuację tę zmieni ustawowy nakaz płacenia za tę godzinę 12 zł? Nie. Jeśli administracja publiczna nadal będzie „promowała" uczciwe stawki w powyższy sposób. W jak głębokim poważaniu ma ta administracja kwestię płacy minimalnej, litościwie nawet nie wspomnę.

A co z firmą, która podpisywała kontrakt na takich, zaakceptowanych, a de facto wymaganych przez państwo, warunkach, a teraz zmieni ono zasady gry? Dobre pytanie, biorąc pod uwagę fakt, że wiele tych „intratnych" kontraktów administracja zawiera na rok lub dłużej.

A przecież sprawa nie dotyczy tylko branży ochroniarskiej – najczęstszego źródła usług zewnętrznych dla polskich urzędów. Dotyczyć może firm sprzątających, stołówek, a także kontrahentów przy wielkich zleceniach publicznych. Wszystkie te firmy podpisywały umowy z publicznym zleceniodawcą na określonych warunkach. Nawet jeśli podpisywały je po tym, kiedy jako zasada przestało już działać nieszczęsne kryterium cenowe, to nie oszukujmy się, często działało ono dalej, choć w sposób niesformalizowany.

Reklama
Reklama

I co teraz? Co ma zrobić firma, która nagle ma wypłacić dwukrotnie wyższe pensje niż te, które były zakładane, gdy wygrywała przetarg? Odpowiedzi brak.

Postawieni pod ścianą przedsiębiorcy musieli odpowiadać więc sami. A jedynym ratunkiem było zawieranie zamiast umów o pracę, tak potępianych przez państwo śmieciówek albo wprost – zatrudnianie na czarno. Jak tak dalej będziemy wojować z szarą strefą, to wkrótce obejmie ona wszystkich. Bo czy w budżetach poszczególnych jednostek uwzględniono podwyżkę stawek do 12 zł? Wątpię. A może te jednostki zamierzają w ogóle zrezygnować z zamawianych dotąd usług?

Kolejny przykład sytuacji, kiedy państwo produkuje masowo to, z czym oficjalnie walczy. To już nawet nie leczenie dżumy tyfusem, ale dżumy dżumą, i to nie w formie szczepionki.

Czy ustawodawca uwzględnił to wszystko w Ocenie Skutków Regulacji? Czy dokładnie przemyślał, jakie będą skutki spożywania potrawy, którą pichci? Można mieć poważne wątpliwości. Nie neguję dobrych chęci, które przyświecają autorom pomysłów na zwalczanie tzw. śmieciówek i szarej strefy. Ale pamiętamy, co wybrukowane jest dobrymi chęciami. Angielski prozaik Aldous Huxley twierdził, pisząc o inżynierach społecznych, że chcąc dobrze, osiągają taki sam cel jak ci, którzy chcą źle.

Konkludując – zmienianie świata na lepsze najlepiej zacząć od siebie, a dokładnie od podpisywanych przez siebie kontraktów. I to zanim do zmian zacznie się zmuszać innych.

Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP

Opinie Ekonomiczne
Prof. Agnieszka Słomka-Gołębiowska: Wykorzystajmy mądrze szansę dziejową i wypracowany potencjał
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Drony i dramatycznie trudny wybór
Opinie Ekonomiczne
Czy czterodniowy tydzień pracy jest dla nas dobry?
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Prawdziwi politycy, czyli jak się dorasta w MON
Opinie Ekonomiczne
Eksperci FOR: Orbanizacja gospodarki odpadami w Polsce
Reklama
Reklama