Jest coś, co łączy na pozór odległe od siebie ideologicznie, geograficznie czy historycznie osoby, takie jak Władysław Grabski, Ludwik Erhardt, Hayato Ikeda, Park Chung Hye. To fakt, że nie ulegali zjawiskom gospodarczym, ale wykazywali mistrzostwo w ich aktywnym kształtowaniu. Wprowadzali gospodarki swoich krajów na ścieżkę dynamicznych zmian i szybkiego rozwoju gospodarczego, co czasami wiązało się z kursem pod prąd.
Prowadzoną przez nich politykę gospodarczą scharakteryzowałbym kilkoma słowami: pragmatyzm, dalekosiężne myślenie i strategiczna wizja, którą z olbrzymim uporem realizowali.
Słuszna diagnoza
W ostatnich dniach sprawcą ożywionej debaty publicznej stał się wicepremier i jednocześnie minister rozwoju Mateusz Morawiecki, który zaprezentował rządową wizję ominięcia przez Polskę pułapek rozwojowych. „Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju" to dokument kompletny. Zawiera diagnozę, wizję Polski w perspektywie średniookresowej oraz przegląd proponowanych instrumentów jego realizacji.
Z diagnozą premiera Morawieckiego trudno się nie zgodzić. Faktycznie wśród zagrożeń dla dalszego rozwoju możemy wskazać pułapkę średniego dochodu, pułapkę braku równowagi, pułapkę przeciętnego produktu, pułapkę demograficzną i pułapkę słabości instytucji. Kolejne części dokumentu już nie są tak bezkrytycznie przyjmowane.
Widzę w planie Morawieckiego dążenie do budowy silnego państwa, ale jednocześnie, i na szczęście, wielki sentyment do gospodarki rynkowej. Państwo, w mojej ocenie, musi być silne, aby tworzyć skuteczną dyplomację gospodarczą i aby bronić rynku przed strukturami naruszającymi jego sprawne działanie. Uważam, że kluczowym warunkiem sukcesu planu jest ograniczenie barier w funkcjonowaniu przedsiębiorstw w Polsce – skuteczna deregulacja, którą obiecywał każdy rząd w ostatniej dekadzie, a której nikt nie potrafił bądź nie chciał przeprowadzić.