Trafna jest diagnoza, że proste rezerwy w polskiej gospodarce się wyczerpały i grozi nam pułapka średniego dochodu. Dotychczasowy model gospodarczy oparty w dużej mierze na tańszej sile roboczej nie może być w dalszym ciągu siłą napędową polskiej gospodarki. Czas zadać pytanie, jak z tej pułapki wyjść? Nie ma na to jednej łatwej recepty, ale propozycje tego typu prostych leków na wszelkie bolączki pojawiają się ostatnio w Polsce. Jednym z nich ma być repolonizacja. Słowo to jest ostatnio odmieniane przez wszystkie przypadki. Odnosi się je a to do banków, a to mediów, a to gospodarki jako całości. Kluczowe jest jednak, jak taką repolonizację czy polonizację rozumiemy i jak odpowiada ona na rzeczone zagrożenie popadnięcia w pułapkę średniego dochodu, czyli relatywnie satysfakcjonującego poziomu życia dla nielicznej klasy średniej, ze znacznymi obszarami biedy.
Niewątpliwie, aby polski PKB nadal szybko rósł, potrzeba zmiany kraju montowni w wielkie centrum badań i rozwoju. Trzeba wyjść z roli taniego podwykonawcy, obejmując funkcję producenta wysoko przetworzonych dóbr.
Co do zasady nie sądzę, aby wyższy udział polskiego kapitału w gospodarce miał stać takim celom na przeszkodzie. Może nawet w osiągnięciu takiego celu pomóc, ale pod kilkoma koniecznymi i trudnymi do spełnienia warunkami. Koniecznie bowiem trzeba tzw. repolonizację dobrze zdefiniować, by nie wylać dziecka z kąpielą i próbując „spolszczyć" strukturę własności, nie wpędzić całego systemu w turbulencje.
Po pierwsze, ten polski, rodzimy kapitał powinien być aktywny, inwestujący, innowacyjny i naprawdę konkurencyjny, a nie nastawiony na państwowe subwencje i chroniony koncesjami. Nie jestem przekonana, że konsolidacja wokół spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa i stawianie biurokratycznych przeszkód ich konkurentom będzie gospodarce sprzyjać, bo trudno się spodziewać, by mniejsza presja konkurencyjna inspirowała do pozytywnych zmian.
Do drugie, repolonizacja nie może oznaczać zniechęcenia do inwestycji w Polsce inwestorów zagranicznych. Nie oszukujmy się, nie wymyślimy koła od nowa. To z nimi trzeba współpracować, by mieć dostęp do technologii, na których później można budować własne innowacje. Właśnie kooperacja z zagranicą może okazać się kluczowa przy planowanej reindustrializacji.