Przestrzeń aranżacyjnie jest tu trudna. Niewielka jak na współczesne standardy – 300 mkw., z kilkoma „nieformatowymi" wnętrzami, jak wąziutki korytarz oddzielający salę główną od dwóch saloników.Dlatego w Galerii Opera najlepiej sprawdza się klasyka nowoczesności najwyższej próby. Przypomnę kilku bohaterów z minionych sezonów: Tadeusz Dominik, Jerzy Mierzejewski, Stefan Gierowski, Alina Szapocznikow, Jerzy Tchórzewski. I aktualnie – Janusz Przybylski, który zmarł 17 lat temu, a choć był twórczym tytanem i oryginalnym talentem, przez ostatnie kilkanaście lat skutecznie go zapominano, pomijano. I chwała Operze, że nie pozwala na wyeliminowanie takich artystów ze zbiorowej świadomości.
Nowy sezon będzie kontynuacją tego „rewaloryzacyjnego" trendu. Zaraz po wakacjach, w połowie września, w klasycystyczny budynek Corazziego wmontowana zostanie barokowa „plomba" za sprawą ducha pewnego artysty. Chodzi o Franciszka Starowieyskiego, uparcie antydatującego swe urodziny o 300 lat (1630). Faktycznie zmarł w 2009 roku; wedle jego kalendarza – w 1709. Ten znakomity rysownik plakacista, autor scenografii i mistrz autokreacji, należał do najpopularniejszych powojennych polskich twórców. W swym Teatrze Rysowania był udzielnym władcą, czy zawładnie też Teatrem Wielkim?
Po spektakularnym Byku-Starowieyskim wystąpi artysta skrajnie wycofany, od lat nieuczestniczący aktywnie w życiu artystycznym, choć w latach 70., a zwłaszcza 80., był postacią znaczącą. Łukasz Korolkiewicz (wystawa w listopadzie i grudniu 2015), konsekwentny hiperrealista czy raczej fotorealista. Twórca dużych figuratywnych prac, często z sobą w roli obserwatora i bohatera zarazem. Choć pozornie wierny realiom, nadaje im szczególny klimat. Sceny w pomieszczeniach czy widoki podwórkowe wyposaża w grozę, lęki, duszne miazmaty.
Nieco starszy od niego Jan Dobkowski też miał swą złotą epokę kilka dekad temu. Wsławił się absolutną wirtuozerią w opisywaniu świata – linią. Cienką – gęsto wykreślaną piórkiem, pisakiem, ołówkiem lub grubszą – niekiedy wręcz masywną, lecz równie giętką. Kiedyś pod pseudonimem Dobson współtworzył z Jerzym Jurrym Zielińskim duet Neo Neo Neo. Obydwaj nawiązywali do secesji i jednocześnie do sytuacji w PRL. Jednak dla Dobsona najważniejsza była erotyka, zmysłowość, witalność. Czy jego porywająca wizja ponownie urzeknie publiczność? Zobaczymy w styczniu 2016 roku.
Potem w połowie marca 2016 do Galerii Opera wbiegną... buty. „Opera od stóp do stóp" to kolejna prezentacja dedykowana designerom i wykonawcom kostiumów do spektakli. Arcydzieła rzemiosła artystycznego wyniesione zostaną na piedestał. A jest co wynosić – każda premiera wymaga około stu par obuwia szytego na miarę.
Sezon zamknie ekspozycja malarstwa Wiesława Szamborskiego (od połowy maja 2016). To kolejny przedstawiciel figuracji, tym razem z dopiskiem „nowa", która w latach 60. była zjawiskiem wywrotowym, odświeżającym – po dekadzie królowania abstrakcji. Ten ekspresyjno-realistyczny kierunek zwracał się ku człowiekowi, jego stanom psychicznym i emocjom. Szamborski detale oddane z fotograficzną wiernością łączył z elementami ledwie zamarkowanymi; do tego paleta barw nierzeczywista, podbijająca symboliczną wymowę prac. No i mocne brzmienie kontrastów! W Operze – na miejscu.