Władze Radomia próbowały porozumieć się ze strajkującymi w sobotę. Pielęgniarki, które domagały się 600 zł podwyżki miesięcznie, obniżyły żądania do 500 zł.
Propozycja magistratu była zdecydowanie skromniejsza. Dyrektor szpitala Andrzej Pawluczyk zgodził się przeznaczyć dla pielęgniarek pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia z tytułu tzw. nadwykonań za pierwsze półrocze tego roku – w sumie ok. 1,2 mln zł. – W przeliczeniu na jedną pielęgniarkę byłaby to jednorazowa kwota w wysokości około 1000 zł brutto – wyjaśniła wiceprezydent miasta Anna Kwiecień.
Strajkujące nie przyjęły propozycji. – Jest to kwota, która ma zostać wypłacona do końca roku jednorazowo lub podzielona na pięć rat – opowiada Zenona Sadowska, wiceprzewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w szpitalu. – Kiedy NFZ przekaże pieniądze? Nie wiadomo. Kiedy trafią do naszych kieszeni? Nie wiadomo. Nie było mowy, że pieniądze te staną się składnikiem pensji w przyszłym roku.
Wobec braku porozumienia lecznicy grozi zawieszenie działalności i ewakuacja chorych. Prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak zapowiedział, że złożony zostanie wniosek do wojewody o zawieszenie działalności części oddziałów oraz szybki proces restrukturyzacji szpitala.
Sadowska nie spodziewa się, że dyrekcja się zgodzi na ewakuację: – Koszty takiego przedsięwzięcia są olbrzymie, a inne szpitale nie chcą przyjmować naszych pacjentów. Uważam, że dzięki strajkowi, po siedmiu miesiącach sporu zbiorowego, ktoś dostrzegł wreszcie problem naszych płac. Wcześniej nie było reakcji ani ze strony dyrekcji szpitala, ani władz miasta.