– To biedaetaty wymuszają omijanie przepisów i dodatkową pracę na kontrakcie – uważają lekarze z Porozumienia Zawodów Medycznych. I zapowiadają zbieranie podpisów pod własnym obywatelskim projektem płac minimalnych w ochronie zdrowia. Ten przedstawiony przez resort uważają za uwłaczający.
Ministerstwo zakłada, że do 2022 r. specjaliści będą zarabiać 120 proc. dzisiejszej średniej krajowej (w 2015 r. to było ok. 3900 zł), a rezydenci jej równowartość. Specjalista miałby więc dostawać przynajmniej 4800 zł brutto. Zdaniem związkowców takie stawki nie skłonią lekarzy do rezygnacji z kontraktów, na których dyżurują nieprzerwanie nawet kilka dób z rzędu.
– Propozycja ministra Radziwiłła tylko utrwala status quo, prowadzące zresztą do patologii. Gdyby anestezjolog z Białogardu miała godny etat w szpitalu i nie musiała dorabiać, nie umarłaby z przepracowania w czwartej dobie dyżuru – mówi dr Piotr Watoła, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Lekarz w kolejnej dobie dyżuru jest zagrożeniem nie tylko dla siebie, ale i dla chorych
Zdaniem związkowców minimalna stawka dla specjalisty powinna wynosić trzykrotność średniej krajowej, dla rezydenta – dwukrotność, a stażysta powinien co miesiąc dostawać co najmniej jedną średnią krajową. Podpisy pod projektem zamierzają zbierać 24 września podczas wielkiej manifestacji Porozumienia Zawodów Medycznych, skupiającego medyków, pielęgniarki, położne, fizjoterapeutów, techników elektroradiologii i diagnostów laboratoryjnych. Jeśli manifestacja zgromadzi przedstawicieli wszystkich zawodów, spodziewają się zebrać potrzebne 100 tys. podpisów. Na razie kompletują podpisy pod listem otwartym do premier Beaty Szydło. Domagają się w nim zwiększenia nakładów na służbę zdrowia i podwyżek dla lekarzy.