Pół miliona złotych wyniosły na koniec pierwszego kwartału tego roku zobowiązania wymagalne szpitali klinicznych, czyli takich, które szkolą przyszłych lekarzy. To jedna trzecia przeterminowanych długów wszystkich polskich szpitali (1,47 mld zł). O skali problemu może świadczyć fakt, że 73 proc. lecznic w ogóle nie ma zobowiązań wymagalnych, czyli nie zalegają z płatnościami, a wszystkie zobowiązania płacą na bieżąco.
Czytaj także: Zmiany w systemie kształcenia lekarzy: Koniec z wolontariatem i wyzyskiem lekarzy
Bezpłatna dydaktyka
Wśród dziesięciu samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej (SPZOZ), które generują blisko połowę wszystkich zobowiązań wymagalnych, większość to szpitale kliniczne i instytuty naukowe.
Dlaczego tak się dzieje? Zdaniem dr. n. med. Krzysztofa Chlebusa z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i byłego wiceministra zdrowia powodem jest nieadekwatne finansowanie:
– Z punktu widzenia płatnika, czyli Narodowego Funduszu Zdrowia, placówka kliniczna to taki sam podmiot jak szpital powiatowy. I chociaż często zatrudnia najlepszych specjalistów, ma bardzo zaawansowany sprzęt, za świadczenia dostaje tyle samo lub niewiele więcej pieniędzy. Tymczasem wykształcenie lekarzy jest procesem bardzo drogim. Taki szpital musi bowiem zatrudniać znacznie więcej lekarzy, w dodatku mających umiejętności dydaktyczne. A dofinansowanie dydaktyki klinicznej przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego jest nieadekwatne do potrzeb – argumentuje dr Chlebus, który w 2013 r. przedstawił projekt ustawy o szpitalach klinicznych. Zakładał on większe finansowanie ośrodków, które zajmują się szkoleniem kadry medycznej i preferencyjnych warunków przy kontraktowaniu świadczeń (wówczas obowiązywał bowiem system efektywnościowo-kosztowy, a szpitale podpisywały kontrakty z NFZ, podczas gdy dziś mają ryczałt).