Rezygnacja Eicha jest zaskoczeniem: został on bowiem prezesem producenta popularnej przeglądarki internetowej Firefox zaledwie kilka dni temu. Choć kompetencji do nowej funkcji mu nie brakowało - jest znanym programistą i twórcą m.in. języka JavaScript - jego nominacja niemal natychmiast spotkała się z protestem środowisk homoseksualnych. Wszystko za sprawą wpłaty tysiąca dolarów, jakiej dokonał sześć lat temu na kampanię referendalną w sprawie zakazu małżeństw homoseksualnychw Kalifornii. Organizacje gejowskie obwołały bojkot przeglądarki Firefox, do któego przyłączyły się niektóre portale, takie jak duży serwis randkowy OKCupid. Protestowali też homoseksualni pracownicy firmy.
Choć początkowo nowy prezes spółki zapowiadał, że nie zamierza ugiąć się pod presją, dziś Mozilla ogłosiła, że Eich zrezygnował ze sprawowanej funkcji, a także ze stanowiska w radzie nadzorczej fundacji Mozilli.
"Mozilla chlubi się zachowywaniem wyższych standardów; w zeszłym tygodniu ich nie spełniliśmy. Wiemy że ludzie są zranieni i źli i mają rację: to dlatego, że nie pozostaliśmy wierni swoim ideałom" - brzmi komunikat na blogu Mozilli. Spółka przekonuje, że nowy prezes podjął tę decyzję z własnej woli dla dobra firmy i wspólnoty, i nie został do niej przez nikogo zmuszony.
"Mozilla wierzy w równość i wolność wypowiedzi. Równość jest potrzebna, by wolność ta miała jakiekolwiek. Zaś wolność słowa jest potrzebna, by walczyć o równość. Znalezienie sposobu, by bronić tych dwóch wartości równocześnie może być trudne - tłumaczy się z "błędu" Mitchell Baker, nowa prezes firmy.
Oświadczenie wydał też sam Eich. Oznajmił w nim, że odchodzi z firmy, ponieważ jej misja jest ważniejsza niż interesy pojedynczych pracowników, a w obecnych warunkach "nie mógłby być jej skutecznym przywódcą".