Maszyny te nie będą zdalnie sterowane przez ludzi – jak jest w przypadku używanych obecnie na przykład w Iraku pojazdów bezzałogowych – ale same będą podejmowały decyzję, czy otworzyć ogień do nieprzyjaciela. – Nad systemami tymi intensywnie pracuje coraz więcej państw – powiedział cytowany przez „Daily Telegraph“ prof. Noel Sharkey z Uniwersytetu w Sheffield.

Brytyjski naukowiec wymienił Stany Zjednoczone, Rosję, Chiny i Izrael. Jego zdaniem mamy już do czynienia z międzynarodowym wyścigiem zbrojeń w dziedzinie robotów. – Gdy jedno państwo stworzy już takie działające samodzielnie maszyny, inne oczywiście pójdą w jego ślady – powiedział prof. Sharkey.

Czy wprowadzenie na pola bitwy robotów to dobry pomysł, który pozwoli ograniczyć straty w ludziach? Zdaniem prof. Sharkeya może być odwrotnie. Ofiarą robotów mogą bowiem paść cywile. – Ludzie na polu bitwy kierują się zdrowym rozsądkiem. Są w stanie odróżnić, czy kobieta jest w ciąży czy też ma ładunek wybuchowy. Roboty nie – podkreślił.

Według niego można sobie wyobrazić sytuację, że nieprzyjacielski snajper siedzi na dachu wypełnionej dziećmi szkoły. – Większość żołnierzy nie wysadziłaby tego budynku. Kto wie, co zrobi robot? – powiedział brytyjski naukowiec.

Robotami interesują się nie tylko armie. Istnieje poważne zagrożenie, że z technologii tej skorzystają w przyszłości terroryści. W tym przypadku maszyny miałyby zastąpić nie żołnierzy, ale zamachowców- samobójców.