Konkurencja między standardami Blu-ray Disc i HD DVD, nazywana wojną formatów, zakończyła się szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Po stronie pierwszego z nich stali producenci sprzętu, Sony i Panasonic, oraz wytwórnie filmowe: Warner, Walt Disney i 20th Century Fox. W obozie HD DVD – Toshiba, Intel, Microsoft, HP oraz Universal Studios i Paramount Pictures. W tym starciu gigantów białą flagę wywiesiła na początku tego tygodnia Toshiba, której prezes Atsutoshi Nishida przyznał, że „nie ma szans na wygraną, a dalsza walka byłaby szkodliwa i dla klientów ,i dla firmy".
Sony zwyciężyło? Bez wątpienia. Teraz odtwarzacze Blu-ray Disc, choć droższe i nieco gorzej wyposażone niż HD DVD, łatwiej trafią do salonów, na półkę przy telewizorze. Ale przemysł elektroniczny już kilka razy był w podobnej sytuacji. Wcześniej, inna wojna formatów dotyczyła następców płyt CD. Konkurowały standardy Super Audio CD i DVDAudio. Żaden z nich nie zdobył większej popularności. Krążki zostały wyparte przez odtwarzacze MP3 i cyfrową dystrybucję muzyki.
A wojna o nową wersję magnetowidu? Tu również nagrywalne płyty nie zastąpiły tradycyjnych kaset VHS. Na rynku pojawiły się bowiem cyfrowe magnetowidy nagrywające filmy na twardym dysku. Jeżeli ktoś chce, może w takim urządzeniu wypalić płytę z filmem, ale twardy dysk mieści kilkaset godzin wideo i korzystanie z płyt jest niepotrzebne.
Teraz w takiej sytuacji jest Blu-ray Disc. Jego największym konkurentem nie jest już inny rodzaj płyt i odtwarzaczy, ale Internet i urządzenia pozwalające z kanapy, przy użyciu pilota, kupić lub wypożyczyć film wysokiej rozdzielczości. – Blu-ray Disc zdał pierwszy test, pokonując konkurencję – uważa David Mercer z londyńskiej firmy Strategy Analytics. – Ale stoi przed nim większe wyzwanie. Aby stać się następcą DVD producenci sprzętu, wytwórnie i sprzedawcy muszą współdziałać.
Z kolei zdaniem Mike'a Goodmana, analityka Yankee Group, szefowie Sony nie powinni się spieszyć z odkorkowaniem szampana. Bo wygrana z nowym przeciwnikiem – odtwarzaczem nie potrzebującym żadnych płyt, a pobierającymi materiał wprost z Internetu – będzie znacznie trudniejsza