Przez pięć dni eksperci z pięciu krajów, 40 firm prywatnych oraz najważniejszych urzędów amerykańskich testowali procedury na wypadek ataku na sieci teleinformatyczne kraju. – Ćwiczenia o kryptonimie Cyber Storm II to wynik przekonania o realnym i narastającym zagrożeniu dla amerykańskiej infrastruktury – przyznał Robert Jamison z Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego Stanów Zjednoczonych (DHS). DHS to agencja utworzona po zamachach 11 września 2001 roku.
Najpierw eksperci przygotowali scenariusze ataków – całkiem jak w słynnym filmie „Gry wojenne” opowiadającym o młodym hakerze włamującym się do sieci komputerowej Pentagonu. Takich planów opracowano w sumie aż 1800 – od działań pojedynczego hakera przez skoordynowaną akcję grupy przestępców aż po cyberwojnę w pełnej skali wywołaną przez wrogie państwo. – Staraliśmy się wykonać symulację ataku naprawdę potężnych przeciwników – przyznał Jamison. Większość scenariuszy dotyczyła jednak najczęściej dziś stosowanych ataków internetowych prowadzących do przeciążenia serwerów oraz bezpośrednich włamań do sieci w celu wykradzenia danych.
Ponieważ część scenariuszy wymagała międzynarodowych działań, w Cyber Storm II wzięli też udział fachowcy z Wielkiej Brytanii, Kanady, Nowej Zelandii i Australii. Ćwiczyli również przedstawiciele firm – m.in. ABB i Cisco. Badano m.in. zabezpieczenia sieci komputerowych łączących agencje rządowe, jak również bankowe, transportowe oraz energetyczne.
Jak podaje agencja AFP, Amerykanie testowali również program o nazwie Einstein. To specjalnie stworzone narzędzie bez przerwy monitorujące elektroniczny ruch między amerykańskimi urzędami. Ma on automatycznie wykrywać wszelkie włamania.
Przedstawiciele Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego odmówili informacji o dokładnym przebiegu cybermanewrów. Nie chcieli też podać, jakie rodzaje ataków uważane są za najniebezpieczniejsze ani jakie luki w ochronie odkryto dzięki ćwiczeniom. To na razie informacje tajne. DHS opublikuje jednak na ten temat raport jeszcze w tym roku.