Regaty International Microtransat Challenge mają się rozpocząć pod koniec tego roku. Wezmą w nich udział całkowicie automatyczne żaglówki przygotowywane przez kilkanaście zespołów z całego świata. Jeszcze żadnej zrobotyzowanej łódce z takim napędem nie udało się pokonać Atlantyku. Trasa wyścigu będzie wiodła od wybrzeży Irlandii do Karaibów. W sumie ok. 7 tys. kilometrów.
[srodtytul]Co w tym trudnego[/srodtytul]
– Jesteśmy w stanie ustanowić rekord świata – mówi Gion-Andri Busser kierujący szwajcarskim zespołem SSA. Ich łódź „Avalon”, zbudowana przy udziale firm projektujących jachty startujące w Pucharze Ameryki, przechodzi właśnie testy na Jeziorze Zuryskim.
W zależności od pogody i prędkości osiąganej przez jednostki regaty mogą trwać dwa – trzy miesiące. Przez ten czas inżynierowie będą mogli tylko się przyglądać.
I na tym polega problem. Cały sprzęt ma być niezawodny, odporny na słoną wodę – a przede wszystkim musi dopłynąć do celu. Organizatorzy nie są wymagający – sami zawodnicy muszą wybrać punkt docelowy, a później „trafić” w niego z dokładnością do 50 kilometrów. Ale w odróżnieniu od autopilotów w łodziach motorowych sztuczny sternik na żaglówce musi brać pod uwagę nie tylko cel, ale także wiatr i zmiany pogody.